Drogomyślanie zaliczyli klasyczny falstart. Po inauguracyjnej porażce 1:3 w Puńcowie, również w swoim drugim meczu sezonu musieli pogodzić się z brakiem zysków. To wobec przegranej 1:2 z Beskidem Skoczów, poniesionej dla odmiany na własnym boisku. I wystarczy „rzut oka” na tabelę, by przekonać się, jak mizerny to start rozgrywek dla zespołu uważanego przez wielu za głównego faworyta do mistrzostwa. „Pusty przebieg” w liczbie punktowych łupów ma jeszcze tylko zamykający stawkę beniaminek z Leśnej.

Co jednak znamienne, w szeregach Błyskawicy próżno doszukiwać się nerwowości, o panice już nie wspominając. – Nie jest to taki początek, jakiego chcieliśmy, ale prawda jest też taka, że gramy nieźle i stwarzamy sobie sporo sytuacji. Ze skutecznością jest gorzej, a w dodatku zdecydowanie zbyt łatwo tracimy gole. Wymaga to wyciągnięcia wniosków, bo to nie rywale grają pięknie, ale przez swoją nerwowość zapewniamy im prezenty – analizuje trener Krystian Papatanasiu.
 



Szkoleniowiec Błyskawicy przyznaje zarazem, że na wstępie jego drużyna mierzyła się z przeciwnikami mocnymi. – Tempo i Beskid będą się w tym sezonie liczyć w rywalizacji o czołowe miejsca. To dopiero sam początek długiego sezonu, a straty poniesione nie są takimi, których nie można odrobić. Warunek, jak już wspomniałem, to znacznie pewniejsza gra „z tyłu” – podkreśla „Papa”.

Przełamanie złej passy nastąpić może już w sobotni wieczór 28 sierpnia. Nie będzie o nie jednak wcale łatwo. Piłkarze Błyskawicy stawić muszą czoła dobrze dysponowanej i regularnie punktującej drużynie GKS-u Radziechowy-Wieprz, w dodatku na jej terenie.