
Faworyt z dominacji w tarapaty
Któż mógł przypuszczać, że po kwadransie rywalizacji diametralnie odmienią się losy meczu w Strumieniu?
Start był planowy – rzecz jasna z perspektywy faworyta patrząc. W 6. minucie Bartosz Wojtków bezbłędnie uderzył „z wapna”, na które rozjemca zawodów wskazał po przewinieniu Henryka Krzywonia na Jakubie Puzoniu. Równo po kwadransie Puzoń wyszedł na pozycję „oko w oko” z golkiperem Victorii. I choć uderzył w sposób nieosiągalny dla Szymona Wawrzyczka, to radość z podwyższenia wyniku zmącił uraz strzelca i będąca jego konsekwencją przymusowa zmiana. Od tego momentu kibice w Strumieniu byli świadkami zgoła odmiennego meczu...
Goście stopniowo się rozkręcali i w 28. minucie zmienili wynik. Andrzej Niemczyk sfaulował Jakuba Kałkę w polu karnym, a sprawiedliwość wymierzył Kacper Brachaczek. Jeszcze bardziej poważny był cios, jaki Wisła otrzymała tuż przed pauzą. Bartłomiej Grabowski został uprzedzony i przelobowany przez Samuela Kastingera. – Nie ukrywam, że podcięła nam ta bramka skrzydła. Chcieliśmy dokonać w przerwie pewnych korekt, ale nie dotrwaliśmy do niej w dobrych nastrojach – tłumaczy trener ekipy ze Strumienia Krzysztof Dybczyński.
Ponownie piłka w siatce zatrzepotała w 50. minucie, ponownie była to „świątynia” gospodarzy. Po nieporozumieniu w defensywie futbolówka przedostała się pod nogi Kamila Szajtera, który doskonale wiedział co z nią zrobić. Równowagę strumienianom przywrócił w 55. minucie Łukasz Mozler, który w zamieszaniu mierzonym strzałem po ziemi doprowadził do remisu, ale w dalszej fazie potyczki to Victoria była jednak bliżej wygranej. Aluminium bramki Wisły stemplowali Kałka oraz Szajter, do najwyższego wysiłku bramkarza miejscowych zmusił też przy rzucie wolnym Szajter. Z kolei Wawrzyczka „zatrudniali” Wojtków i Dawid Gizler, a uderzenie Jakuba Rakusa obiło słupek.
Ciekawy mecz drużyn zaliczanych do górnej części tabeli „okręgówki” miał też inny wart wspomnienia akcent personalny. Grą gości kierował z trenerskiej ławki – w zastępstwie za Jakuba Mrozika – Paweł Szpilarewicz, który w Strumieniu został miło przyjęty. Nie zapomniano o jego udziale przed laty w awansie Wisły z A-klasy do ligi okręgówki. – Był to dla mnie sentymentalny powrót. Dobrze będę go wspominał, bo zagraliśmy bez kompleksów dla rywala i nie licząc początkowej fazy spotkania, posiadaliśmy inicjatywę – klaruje sam zainteresowany.