
Feta? Gdzie? W Puńcowie!
Na zakończenie zmagań w "okręgówce" doszło do hitowego starcia w Puńcowie, rozstrzygającego kwestię mistrzostwa. Tempo sięgnąć po nie mogło nie przegrywając w sobotnie popołudnie. GKS szans na tytuł już nie miał, ale pokonując gospodarzy dopomóc mógł w wygraniu ligi Beskidowi Skoczów.
Tempo na tronie w podwójnej koronie! To zdanie w Puńcowie wybrzmiało w sobotę 17 czerwca donośnie i nie bez powodu. Ubiegły rok zespół dowodzony przez Michała Pszczółkę zwieńczył zgarnięciem pucharowego trofeum na szczeblu podokręgu. Dziś do w pełni udanego sezonu gospodarze szlagierowej potyczki dołożył tytuł mistrzowski, równoznaczny ze zdobyciem promocji do IV ligi śląskiej. Awans to zresztą dla klubu historyczny, radości więc dziwić się nie ma co.
– Jesteśmy mega szczęśliwi, bo to był ciężki sezon, w którym walcząc drugi rok z rzędu o upragniony awans byliśmy pod dużą presją. Zasłużyliśmy na to – przyznaje na wstępie szkoleniowiec Tempa. – Robiliśmy co mogliśmy przy trapiących nas problemach zdrowotnych, aby dociągnąć do końca z takim skutkiem. Całej drużynie należą się gratulacje. Za zaciętą i emocjonującą walkę dziękujemy naszym głównym konkurentom, którym słowa uznania także się należą – dodaje Pszczółka.
Sam mecz gospodarzy z „Fiodorami” nie będzie długo wspominany pod czysto piłkarskim względem. Tempo przystąpiło do kluczowego starcia z trójką defensorów i wysuniętym z przodu Rafałem Adamkiem, licząc na szybkość w połączeniu z indywidualnymi predyspozycjami swojego najlepszego strzelca. GKS w zaistniałych okolicznościach częściej operował piłką, grał agresywnie i z pełnym nastawieniem na to, aby święto w Puńcowie popsuć. Polotu w poczynaniach czołowych drużyn „okręgówki” próżno było szukać, ale... styl jednak żadnego znaczenia przy ciężarze gatunkowym spotkania nie miał. Goście w kierunku bramki Zbigniewa Huczały oddali kilka strzałów z dystansu, próbowali pokusić się o element zaskoczenia za sprawą stałych fragmentów, ale zdyscyplinowana obrona puńcowian na to nie zezwoliła. Przy upływających siłach zawodników z Radziechów gospodarzom łatwiej przychodziło zarazem budowanie swoich akcji. Po podaniu Adamka bliski szczęścia był Tomasz Olszar, ale instynktownie jego próbę obronił golkiper GKS-u...
Gdy w doliczonym czasie gry radziechowianie zagrali „va banque” – a tylko ich wygrana niezależnie od rozmiarów dawała mistrzostwo Beskidowi Skoczów – nadziali się na kontrę Tempa. Olszar minął bramkarza i choć pozycję do oddania strzału miał dobrą, to zdecydował się odegrać do Jakuba Legierskiego. Ten ze spokojem „nawinął” obrońcę GKS-u i powracającego golkipera, by strzałem od poprzeczki z okolic 7. metra wprawić miejscowych w euforię.