
Piłka nożna - Puchar Polski
Finał bez historii i emocji, choć z golami
W Wilamowicach doszło do finałowego starcia Pucharu Polski na szczeblu podokręgu, w którym III-ligowy Rekord był nie bez przyczyny stawiany w roli faworyta. Przeciwnik z Bestwiny mógł natomiast sprawić kolejną niespodziankę w tej edycji rozgrywek.
Jak można było się spodziewać w pucharowym finale rozegranym w trudnych warunkach lepiej radzili sobie piłkarze Rekordu, którzy już w początkowym kwadransie za sprawą Dawida Ogrockiego i Marcina Wróbla poważnie niepokoili Mateusza Kudrysa, przy czym po drugiej stronie boiska co najmniej równie dobrą sposobność na strzelenie gola miał Michał Gacek. W 19. minucie to jednak faworyzowany III-ligowiec dopiął swego. Strzał Wróbla z dystansu z pozoru groźny nie był, ale piłka skozłowała tak niefortunnie, że golkipera LKS-u zupełnie zaskoczyła. Podopieczni Sławomira Szymali mogli odpowiedzieć w 21. minucie, lecz uderzenie Szymona Skęczka nieznacznie poszybowało ponad bramką. Kiedy w 26. minucie ekipie Rekordu przyszło wykonywać „11” po zagraniu ręką Gacka, co skrzętnie zresztą wykorzystał Szymon Szymański, emocje w finałowej batalii de facto się skończyły. Wprawdzie w 32. minucie Szymon Święs „zatrudnił” Krzysztofa Żerdka, a honorowy gol dla aktywnych w ofensywie bestwinian zdawał się przesądzony, to jeszcze przed pauzą zdobycz fetowali „biało-zieloni”. W 36. minucie tym razem Damian Hilbrycht stanął „oko w oko” z Kudrysem przy rzucie karnym podyktowanym za przewinienie Adriana Miroskiego, lokując futbolówkę w „prostokącie”.
Nikt nie miał złudzeń do kogo trafi pucharowe trofeum, tym bardziej, że po przerwie Rekord tempa zwalniać nie zamierzał. W 50. minucie zespołową akcję sfinalizował efektownie Marek Sobik. Ekipę z Bestwiny dobił w 62. minucie skuteczną próbą z dalszej odległości Szymański, obsłużony przytomnie przez wprowadzonego kilka chwil wcześniej na murawę Kamila Żołnę. Wynik 5:0 w pełni ukontentował bielszczan, którzy tempa w końcowym fragmencie spotkania nadmiernie nie forsowali. A że bestwiński zespół z sił wyraźnie opadł i nie wykazywał się animuszem w akcjach zaczepnych, to ostatni tego dnia gwizdek nastąpił bez jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego.
Nikt nie miał złudzeń do kogo trafi pucharowe trofeum, tym bardziej, że po przerwie Rekord tempa zwalniać nie zamierzał. W 50. minucie zespołową akcję sfinalizował efektownie Marek Sobik. Ekipę z Bestwiny dobił w 62. minucie skuteczną próbą z dalszej odległości Szymański, obsłużony przytomnie przez wprowadzonego kilka chwil wcześniej na murawę Kamila Żołnę. Wynik 5:0 w pełni ukontentował bielszczan, którzy tempa w końcowym fragmencie spotkania nadmiernie nie forsowali. A że bestwiński zespół z sił wyraźnie opadł i nie wykazywał się animuszem w akcjach zaczepnych, to ostatni tego dnia gwizdek nastąpił bez jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego.