
Piłka nożna - Puchar Polski
Finał w bólach
W następstwie konfrontacji w Węgierskiej Górce poznaliśmy pierwszego finalistę pucharowych zmagań na Żywiecczyźnie.
Faworyzowana w starciu z a-klasowym konkurentem żywiecka Koszarawa rozpoczęła wyjazdowy półfinał doskonale. Wprawdzie na wstępie w sytuacji „oko w oko” z bramkarzem ponad poprzeczką uderzył Mateusz Hernas, ale po kolejnej akcji zaczepnej gości było już planowo 1:0. Ponowiony korner przyniósł dośrodkowanie Szymona Gacha oraz wykończenie głową Sebastiana Pępka. Rozpędzeni żywczanie mogli zaliczkę przed przerwą podwyższyć, jednak po dwakroć futbolówkę niedostatecznie dokładnie uderzał Przemysław Jurasz. W 34. minucie zmarnowane szanse zemściły się. Łukasz Biegun wbiegł pomiędzy stoperów Koszarawy, bez trudu kierując piłkę pod poprzeczkę. To rywal momentalnie złapał przysłowiowy wiatr w żagle, nieoczekiwanie przeważając na finiszu pierwszej części.
Niespodzianką zapachniało również, gdy piłkarze Metalu w niczym tym z Żywca nie ustępowali w premierowym kwadransie rewanżowych 45. minut. Dopiero w 65. minucie przyjezdni odetchnęli z ulgą. W zamieszaniu podbramkowym, korzystając na pomyłce defensywy a-klasowicza, do siatki wcelował Hernas. Próby doprowadzenia do ponownego wyrównania ekipie z Węgierskiej Górki żadnego zysku nie przyniosły, choć mogły. W 93. minucie Rafał Pawlus w fantastycznym stylu uchronił swoją drużynę przed koniecznością egzekwowania rzutów karnych. Szczęśliwa ostatecznie Koszarawa zadanie miała wówczas o tyle utrudnione, że w 85. minucie po drugiej kartce koloru żółtego murawę opuścić musiał Jurasz.
Niespodzianką zapachniało również, gdy piłkarze Metalu w niczym tym z Żywca nie ustępowali w premierowym kwadransie rewanżowych 45. minut. Dopiero w 65. minucie przyjezdni odetchnęli z ulgą. W zamieszaniu podbramkowym, korzystając na pomyłce defensywy a-klasowicza, do siatki wcelował Hernas. Próby doprowadzenia do ponownego wyrównania ekipie z Węgierskiej Górki żadnego zysku nie przyniosły, choć mogły. W 93. minucie Rafał Pawlus w fantastycznym stylu uchronił swoją drużynę przed koniecznością egzekwowania rzutów karnych. Szczęśliwa ostatecznie Koszarawa zadanie miała wówczas o tyle utrudnione, że w 85. minucie po drugiej kartce koloru żółtego murawę opuścić musiał Jurasz.