- Wygraliśmy, zagraliśmy dobre spotkanie i cieszymy się z tego. Udało nam się skrócić dystans do czołówki, ale nie popadamy w hurraoptymizm tylko z pokorą pracujemy dalej - powiedział "na gorąco" po meczu szkoleniowiec skoczowian, Bartosz Woźniak. 

 

Drużyna ze Skoczowa przepracowała solidnie zimowy okres przygotowawczy, o czym świadczy trzecie zwycięstwo z rzędu. Jest ono o tyle ważne, iż Beskid zbliżył się do wicelidera z Podhalanki. W pierwszej połowie kibice goli nie ujrzeli, choć na boisku działo się dość sporo. W 13. minucie groźnie... z rzutu rożnego uderzał Jakub Małkowski. Chwil kilka później golkiper Podhalanki musiał się natrudzić, aby obronić uderzenie Cezarego Ferfeckiego. W 34. minucie dobra akcja duetu Krzysztof Surawski-Jakub Krucek spaliła natomiast na panewce. - Byliśmy cierpliwi, wiedzieliśmy, że w końcu przyjdzie bramka - dodaje Woźniak. 

 

I tak też się stało. 54. minuta przyniosła otwarcie wyniku przez Beskid. J. Krucek z bliskiej odległości sfinalizował akcję Małkowskiego. Ten natomiast w 69. minucie sam wpisał się na listę strzelców po kapitalnym uderzeniu z dystansu. Ten sam wariant wybrał w 86. minucie Michał Szczyrba, ustalając wynik meczu, choć chwilę wcześniej to Podhalanka mogła się pokusić o bramkę kontaktową.