Z ważniejszych zmian dokonanych jeszcze latem warto odnotować przejście Adama Noconia, który po awansie do III ligi skoczowskiego Beskidu, przeniósł się o szczebel niżej. Z Metalem WG Skałką Żabnica osiągnął wreszcie rezultat na miarę oczekiwań działaczy. Siedem punktów przewagi po rozegraniu siedemnastu kolejek, to kapitał, który pozwala z optymizmem czekać na wznowienie rozgrywek na wiosnę.

Nie tak spektakularny, ale godzien pochwały jest wyczyn Karola Michalskiego, który w Skoczowie zastąpił A.Noconia. Pośpiesznie montowany skład, niewielkie pole finansowego manewru, nie nastrajały dobrze skoczowskich kibiców przed sezonem 2008/2009. Tymczasem ósma lokata Beskidu jawi się niczym miejsce na szczycie tabeli dla innych. O trzecioligową egzystencję skoczowian ich sympatycy powinni być spokojni.

Spokoju za to nie było w Kaczycach. Aspiracje, głównie działaczy Morcinka, sięgały wyższych pozycji niż w ostatnich latach. Niby latem wzmocniono skład personalny, ale też szczerze przyznajmy, iż nazwiska nowych piłkarzy nie przyprawiły nikogo o zawrót głowy. Start Morcinka do oszałamiających nie należał, za co posadę utracił Grzegorz Wisełka. W jego miejsce pojawił się chorzowianin - Krzysztof Wiernik, pod wodzą którego ekipa z Kaczyc na chwilę odbudowała się. Jednak i ten szkoleniowiec z końcem rundy zrezygnował z dalszej pracy z futbolistami Morcinka na rzecz IV-ligowego LKS Czaniec.

Tam z kolei nie skory do raptownych działań prezes Wojciech Waligóra podziękował po latach współpracy Wojciechowi Madejowi. Perspektywa wieloletniej pracy z zespołem z jednej strony sprzyja stabilizacji. Z drugiej jednak, z czasem dochodzi do tzw. zmęczenia materiału, "wypalenia" układu na linii: szkoleniowiec - drużyna. Coś takiego stało się w Czańcu. Jeszcze przed derbowym starciem zespół objęli jako grający trenerzy - Maciej Żak i Piotr Balonek.

Jak duże jest ciśnienie i presja ciążąca na szkoleniowcach beniaminków przekonali się Piotr Kuś i Krzysztof Szybielok. Pierwszy z wymienionych chyba nie dość mocno akcentował konieczność rozdziału obowiązków piłkarzy Rekordu między zieloną murawą i ligą futsalu. W efekcie sympatycy żadnej z tych drużyn nie mają powodów do zadowolenia, a P.Kuś "poddał się" po piętnastu kolejkach. W jakimś stopniu przyczyniły się do tego nie w pełni trafione transfery.

Te jeszcze bardziej uwypukliły się u nuworysza ligi okręgowej - w Świcie Cięcina. Wydawało się, że będzie to pierwszy od lat zespół z Żywiecczyzny, który bez kłopotów zachowa ligowy byt. Nic bardziej mylnego. Po porażce 1:3 z Pasjonatem Dankowice ustąpił Krzysztof Szybielok. Już pod wodzą Jana Laburdy ekipa z Cięciny wywalczyła kilka ważnych punktów, ale do strefy bezpieczeństwa jest jeszcze bardzo daleko.

O spokojną atmosferę jeszcze trudniej w Zabrzegu. Tego co stało się z Sokołem prosto i do końca racjonalnie wytłumaczyć się nie da! Jest w Zabrzegu znakomity obiekt, był niezły skład i finansowa stabilizacja, a wyniki - na poziomie katastrofy. Fatalną frekwencją na zajęciach treningowych wytłumaczył swoją rezygnację z funkcji trenera Kazimierz Szachnitowski. Na razie sytuacja jako żywo przypomina "przypadek" LKS-u Bestwina z poprzedniego sezonu. Czy finał będzie równie fatalny???

Z mniej więcej podobnych powodów jak K.Szachnitowski zrezygnował z prowadzenia Cukrownika Henryk Skorupa. "Czarodziejską różdżką" odmienił drużynę z Chybia Roman Klasa. Po jego przyjściu zespół doznał wręcz niewyobrażalnej i pozytywnej metamorfozy. Czy tej "chemii" wystarczy na dłużej? Przekonamy się po pierwszych, wiosennych kolejkach.

Jedna z najbardziej zaskakujących miała miejsce już po rundzie jesiennej w Radziechowach. Wydawało się, iż po uratowaniu się przed spadkiem na wiosnę i całkiem udanej jesieni pozycja Zbigniewa Skórzaka jest niepodważalna. Tymczasem to sam grający szkoleniowiec zrezygnował z dalszego prowadzenia LKS-u. Powody tej decyzji do dziś są nie do końca jasne, ale mamy przekonanie, że tak Z.Skórzak w innym miejscu, jak radziechowianie z Mariuszem Koziełem na czele, poradzą sobie.

Inaczej potoczyły się trenerskie losy Michała Kurzei nad Olzą. Działacze Mieszko-Piast nie byli, bo i być nie mogli z lokaty na finiszu rozgrywek. Cieszynianie są poważnie zagrożeni spadkiem, ale przyznajmy - z "jesiennym" składem czternastej ekipy "okręgówki" mało kto zdziałałby cokolwiek więcej.