„Rekordzistki” wysoko postawiły poprzeczkę swoim rywalkom, próbując realizować plan nakreślony przez trenera Mateusza Żebrowskiego. Przede wszystkim bielszczanki bezlitośnie stopowały ofensywne zapędy piłkarek GKS-u, co rusz notując odbiory przy budowanych przez gospodynie akcjach. Nie powstrzymały natomiast stałego fragmentu z 25. minuty, po którym Marlena Hajduk „na raty” zmusiła Jessicę Ludwiczak do kapitulacji. Był to moment ważny piątkowego starcia, a może i właściwsze byłoby określenie – najważniejszy, bo to opisane pokrótce trafienie przesądziło o zdobyczy katowickiej drużyny.

Między 35. a 50. minuty wydarzyły się jednak rzeczy równie istotne w kontekście wyjazdowej batalii ekipy z Cygańskiego Lasu. Dokładnie w 36. minucie zawodniczki beniaminka miały idealną sposobność, by mistrzyniom odpowiedzieć. Maja Szafran rozegrała futbolówkę z Nicole Jendrzejczyk, a finalizacja przypadła w udziale Agnieszce Glince, która z odległości 10-metrowej niestety przestrzeliła. Z kolei tuż po wznowieniu gry – w 48. minucie – nadzieje bielszczanek zostały znacznie ograniczone wraz z „cegłą” dla Martyny Cygan, kompletując nadmiar żółtych kartek. Od tego momentu piłkarkom Rekordu trudno było o ofensywny element zaskoczenia, natomiast posiadające inicjatywę miejscowe ani o gola nie powiększyły rozmiarów końcowej, nadspodziewanie ciężko wywalczonej dziś wygranej.

– Szkoda, że nie udało się nam przywieźć punktów z Katowic po meczu toczącym się „na styku” – przyznał szkoleniowiec biało-zielonych, zwracając jednakże uwagę na aspekty „in plus” w kontekście wymagającej konfrontacji. – Zwiastunem dobrym odnośnie naszej postawy były okazje z drugiej fazy pierwszej połowy, później utrudniliśmy sobie sytuacje wraz z czerwoną kartką, ale mimo gry w osłabieniu przeciwko mistrzyniom nie ponieśliśmy kolejnej straty, choć też o kreowanie czegoś było nam ciężko – dopowiedział Żebrowski.