Pasjonaci futsalu lubują się w tej dyscyplinie właśnie przez takie mecze, jak ten między Rekordem a Gattą. Obie ekipy ani przez chwilę nie przestały demonstrować otwartej i ofensywnej piłki, co miało swoje odzwierciedlenie w rezultacie. "Rekordziści", w przeciwieństwie do wcześniejszych meczów, bardzo dobrze rozpoczęli konfrontację z ekipą ze Zduńskiej Woli. W 3. minucie niefortunnie piłkę do własnej siatki wpakował Tomasz Sztaba, a chwilę później trafienie celebrował Artur Popławski. 

Odpowiedź przyjezdnych na bramkę Popławskiego była niemal natychmiastowa, gdy Krzysztof Elsner celnie przymierzył z kilkunastu metrów. Na kolejnego gola przyszło nam czekać niespełna 10 minut. Wówczas to niepilnowany Bernardo Bernardino wykorzystał dogranie od Alexa Viany. W 17. minucie koronkową akcję swego zespołu golem spuentował Kamil Hutyra.

Goście jednak zadbali o to, aby biało-zieloni nie popadli jeszcze w samozachwyt. W odstępie kilkunastu sekund zawodnicy Gatty dwukrotnie pokonywali Bartłomieja Nawrata i byli już bardzo blisko remisu. Ostatni akcent strzelecki przed przerwą należał jednak do bielszczan, a konkretniej do Bernardinho, którego ponownie świetnym podaniem "obsłużył" Viana. 

Druga część meczu nie była już tak obfita w gole, co nie oznacza, iż na parkiecie wiało nudą. W 30. minucie Matheus efektywnie oszukał Kamila Naparło, a następnie ze spokojem umieścił piłkę w bramce. Gatta jednak wciąż nie miała zamiaru chować głowy w piasek i 120 sekund później zdobyła kolejnego gola, po tym jak Daniel Krawczyk pewnym strzałem zaskoczył golkipera Rekordu. Świetny występ biało-zielonych spiął "klamrą" w 38. minucie Popławski, który strzałem przez całe boisko umieścił piłkę w pustej bramce.