- Przegraliśmy mecz w karnych, ale z przebiegu meczu trzeba uczciwie przyznać, że więcej sytuacji bramkowych miała Spójnia. Nie funkcjonowaliśmy w tym spotkaniu tak, jakbyśmy tego chcieli, ale gratulacje dla rywala - mówi trener MRKS-u Wojciech Białek. - Całe szczęście, że udało nam się awansować po serii "11". Byłby spory niedosyt w naszych szeregach, gdybyśmy nie awansowali do finału - zaznacza szkoleniowiec Spójni, Krystian Odrobiński. 

 

 

Dla czechowiczan nie był to najlepszy mecz, wszak z całą dozą obiektywizmu trudno wskazać ich jedną klarowniejszą sytuację w tym spotkaniu. Spójnia z kolei była bardziej odważna w swoich ofensywnych poczynaniach, ale też bardziej nieskuteczna. Mykhailo Lavruk w początkowej fazie spotkania zaprzepaścił dobrą okazję po pressingu Karola Lewandowskiego. Następnie z bliskiej odległości spudłował Daniel Sobas, a tuż przed przerwą minimalnie niecelnie uderzał głową Bartosz Rutkowski. 

 

Po zmianie stron kibice nie oglądali festiwalu sytuacji bramkowych i wynik z pierwszej połowy nie uległ zmianie - zwycięzcę miały wyłonić rzuty karne! W serii jedenastek bohaterem był Oskar Wybrańczyk. Bramkarz Spójni wybronił strzały Pawła Kozioła oraz Adama Matusza. Landeczanie z kolei swoje "11" wykonywali bezbłędnie i to oni jako pierwsi zameldowali się w finale Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Bielsko-Biała.