![](/static/thumbnail/article/med/68983.webp)
Gonili i... nie dogonili
Na teren beniaminka IV-ligowych rozgrywek, MKS-u Lędziny udali się dziś zawodnicy Kuźni Ustroń.
- W pierwszej połowie nie stawiliśmy się na boisku. Piłka nie była naszym przyjacielem w tym spotkaniu, a kiedy tak jest, nie można myśleć o zwycięstwie - przyznał szczerze trener Kuźni, Ryszard Kłusek, który po dobrym meczu z Orłem liczył z pewnością na co najmniej powtórzenie rezultatu sprzed tygodnia w meczu z beniaminkiem z Lędzin.
Pierwsza połowa można stwierdzić, iż się odbyła. Kuźnia wyglądała w pierwszych trzech kwadransach bardzo przeciętnie, nie potrafiła sobie stworzyć żadnej okazji, którą można byłoby opisać. Ekipa z Lędzin też nie zagrała wirtuozyjnego futbolu, ale skuteczny - i to się najbardziej liczy w końcowym rezultacie. W 32. minucie piłkarze MKS-u fetowali trafienie, po tym jak Mateusz Śliwa z najbliższej odległości wykorzystał błąd defensywy drużyny z Ustronia.
Po zmianie stron beniaminek z Lędzin poszedł za ciosem. W 51. minucie Sebastian Rzepa zrobił pożytek z kolejnego błędu obrońców Kuźni. Goście jednak nawiązali walkę. W 70. minucie Fabrice Essama sfinalizował ładną akcję swej drużyny. Od tego czasu mecz mógł się podobać kibicom. Kuźnia napierała na bramkę MKS-u, lecz nie miała klarowniejszych sytuacji. Gospodarze z kolei mogli się pokusić o bardziej okazały rezultat, lecz albo na przeszkodzie stawał Michał Skocz, albo... słupek. Ostatecznie mecz zakończył się porażką ustronian 1:2.