Święta Wielkanocne w Bielsku-Białej będą spokojniejsze. W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego Podbeskidzie wydrapało się ze strefy spadkowej, w której tkwiło przecież przez aż 23 kolejki!

iwanow_big W 2014 roku zanotowało zaledwie jedną porażkę i to dość nieszczęśliwą w Poznaniu, ale „życie” oddało te straty np. w Chorzowie czy Białymstoku, więc nikt na krzywdy narzekać nie może. Co najważniejsze, drużyna potrafiła wykorzystać słabsze momenty Ruchu czy Wisły i wygrywać na wyjeździe. Będzie to trzeba zrobić jeszcze co najmniej raz w czterech pozostałych wyprawach na obcy teren. U siebie „Górale” zagrają przecież tylko trzykrotnie, a w tym roku przy Rychlińskiego wygrali tylko z Widzewem… Najistotniejsze jest jednak to, że w drugim spotkaniu z rzędu drużyna nie pokazywała już antyfutbolu. Powtarzam to, jak mantrę i będę powtarzał: dobra piłka zawsze się obroni. A na dodatek da satysfakcję.

Dwa pierwsze mecze rundy finałowej zespół zagra bez Dariusza Łatki. Wszyscy wiemy, skąd wzięła się ta pauza. Dwanaście żółtych kartek to wynik przewyższający wicelidera tej klasyfikacji aż o pięć upomnień. Najgorsze jest to, że spora ich część, to tzw. kartki „głupie”, których spokojnie można było uniknąć, bo nie były to w żadnym wypadku konieczne „akcje ratunkowe”. Już jakiś czas temu byłem za tym, aby spróbować w środku pola wariantu bez „Łaty”. Anton Sloboda na „6”, Maciej Iwański na „8” – to ustawienie ma sens i przy wcześniejszej nieobecności Łatki zdawało egzamin. Teraz też musi, chyba, że Leszek Ojrzyński „odkurzy” Adama Deję, w co jednak wątpię. Patrząc perspektywicznie, zespołowi – zresztą już od dawna – potrzebny jest wysoki, silny, dysponujący dobrym startem defensywny pomocnik, który będzie też mógł pomóc stoperom przy dośrodkowaniach. Dariusz Pietrasiak, Bartłomiej Konieczny czy Błażej Telichowski dość często zostają sami do walki w powietrzu. Śląsk Wrocław niedawno wykorzystał to „koncertowo”. „Łata”, „Ajwen” czy Sloboda mogą w tej kwestii chcieć pomóc, ale wzrostowo nie za bardzo po prostu mogą.

Większym problemem pozostaje kwestia obsady pozycji napastnika, bo Jan Blażek jest już w Pradze i wątpię, by przy zerwanym mięśniu był w stanie wrócić. Szkoda, bo pod kątem wyszkolenia technicznego i doświadczenia był z całej dość licznej – nie tylko, jak na warunki Podbeskidzia grupy atakujących – najlepszy. Z trzech „setek”, jakie miał po jego zejściu Krzysztof Chrapek, Czech pewnie ze dwie by strzelił. Widzieliśmy co zrobił przy wywalczeniu karnego w Chorzowie i golu ze Śląskiem. Wiedział, co chce zrobić i miał spokój. Chrapkowi tego zabrakło. Mecz w Krakowie był zresztą świetną okazją na przełamanie się dla napastników. Tak się jednak nie stało. Cieszy liczba strzałów na bramkę – było ich aż szesnaście – martwi skuteczność. Ciągle najlepszym strzelcem jest Marek Sokołowski, który w sobotę mógł i powinien mocno podreperować swoje konto. Ale to właśnie „Soker”, Tomasz Górkiewicz i Anton Sloboda zasługują na największe wyróżnienia za ostatni mecz rundy zasadniczej. Najwyższe noty w gazetach dostał co prawda Damian Chmiel, ale pewnie głównie za gola. On zawsze podnosi ocenę.  

Niedługo „Górali” znów czeka podróż pod Wawel. Tyle, że na drugą stronę Błoń. Szkoda, bo akurat na Wiśle Podbeskidziu zawsze grało się dobrze i zawsze kończyło się punktami. Z Cracovią tak łatwo nie będzie. Gra o życie zaczyna się od nowa. I to dla całej ósemki. Po podziale punktów, nawet pierwszy rywal bielszczan – właśnie dziewiąta w tabeli Cracovia – nie może czuć się bezpiecznie.