Siatkarze z Bielska-Białej i Kędzierzyna-Koźla walczyli na parkiecie w meczu 13. kolejki Plus Ligi. Jako trenerzy po przeciwnych stronach barykady spotkali się dawni koledzy z boiska.

BBTS - BIELSKO-BIALA - ZAKSA KEDZIERZYN KOZLE Piotr Gruszka swoją trenerską przygodę rozpoczyna od pracy z siatkarzami BBTS-u. Na razie na tej drodze ponosi więcej porażek. Bielszczanie trzy z 13 spotkań ligowych zdołali tylko rozstrzygnąć na swoją korzyść. Słabo sezon rozpoczęła również ZAKSA pod wodzą Sebastiana Świderskiego, lecz ostatnie potyczki to seria zwycięstw kędzierzynian i awans na 5. miejsce w tabeli.

Bezpośrednie starcie trenerów, którzy swego czasu razem prowadzili reprezentację Polski do sukcesów było dodatkowym „smaczkiem” sobotniej konfrontacji, wygranej 3:0 przez gości z Kędzierzyna-Koźla. Czy rzeczywiście można mówić o rywalizacji szkoleniowców? – Na tyle się znamy, że nie jest to jakaś wielka rywalizacja. Każdy pracuje dla siebie, ma swoje cele. My przygotowujemy zespoły, analizujemy, prowadzimy drużyny, ale to zawodnicy grają. Cieszymy się, że to świetna okazja, aby się spotkać. Przed meczem wypiliśmy razem kawę i rozmawialiśmy w ogóle o siatkówce – zaznacza Gruszka.

W pełni ze szkoleniowcem BBTS-u zgodził się Świderski, dodając: – Cieszy fakt, że mamy coraz więcej młodych trenerów w Polsce. Siatkówka rozwija się cały czas. Fajnie, że dalej możemy być przy tym, co kochamy i sprawia nam ogromną radość.

Sam mecz? Jednostronny, a trenerzy mieli okazję skomentować go w odmiennych nastrojach. – Graliśmy spokojnie. Przyjechaliśmy po trzy punkty i nie chcieliśmy stracić nawet seta – zauważył trener faworyzowanej ekipy, do czego odniósł się Piotr Gruszka. – Boli mnie, kiedy trener drużyny przeciwnej mówi, że „grali sobie spokojnie”. Chciałbym, aby lepszy zespół przyjeżdżając tu do nas poczuł rywalizację i zostawił kawał zdrowia na boisku, nawet jeśli wygra 3:0. Nie mogę tego zrozumieć, że jest inaczej – podkreślił rozczarowany.