
Piłka nożna - A-klasa
Grzegorz Chudyk: Spadek do B-klasy? Nie przekreślałbym nas już teraz
Zupełnie nieudaną piłkarską jesień zaliczył zespół LKS-u '96 Ochaby, który bez żadnego punktu i z dużą stratą do konkurentów zakończył pierwszą część a-klasowej rywalizacji w podokręgu skoczowskim. Z prezesem klubu Grzegorzem Chudykiem rozmawiamy w naszej STREFIE WYWIADU o regresie drużyny seniorskiej z Ochab, ale i innych już bardziej pozytywnych kwestiach.
SportoweBeskidy.pl: W poprzednim sezonie drużyna z Ochab była rewelacją skoczowskiej A-klasy. Teraz na półmetku rozgrywek zamyka tabelę, mając na koncie 0 punktów i aż 88 goli straconych. Dobrze się w Ochabach nie dzieje...
Grzegorz Chudyk: Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na to, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Podstawowa sprawa to fakt, że my jako całkowicie nowy zarząd przejęliśmy klub z zadłużeniem i obciętą dotacją z gminy. Priorytetem było więc to, aby w ogóle utrzymać funkcjonowanie klubu. To, że drużyna zdobyła w sezonie minionym miejsce na podium jest czymś absolutnie niesamowitym. I tu należą się wielkie słowa uznania dla samych piłkarzy oraz ówczesnego jej trenera. Nie zmieniło to jednak sytuacji, że w klubie wciąż jest niewiele osób chętnych do działania. Na mecze w Ochabach kibiców przychodzi sporo, ale nie idzie to w parze z aktywnością na rzecz klubu. To praca całkowicie społeczna, często wymagająca nawet dokładania swoich pieniędzy, a na to już mało kto się niestety decyduje.
SportoweBeskidy.pl: Nie było szansy, aby porozumieć się z trenerem Grzegorzem Sodzawicznym i utrzymać zespół na podobnym poziomie, jak sezon wcześniej?
G.Ch.: Trener sam podjął decyzję o odejściu. Na oficjalnym spotkaniu po sezonie pytaliśmy go czy jest co do takiego rozwiązania przekonany i to potwierdził. Chciał się rozwijać i trzeba to zrozumieć, wraz z nim odszedł trzon zespołu. Sytuacja klubu może w takim rozwoju nie przeszkadzała, ale w jakiejś mierze go hamowała. Jak już wspomniałem najważniejsze dla zarządu było ustabilizowanie sytuacji finansowej. Obecnemu zarządowi można przypisać to, że klub dziś istnieje, bo było o włos od całkowitego upadku piłki w Ochabach.
Patrzy się obecnie na nas głównie z perspektywy drużyny seniorów w A-klasie. Ale mamy sukcesy, na które warto zwrócić uwagę. Nasi juniorzy pod wodzą trenera Pindla dwa razy pod rząd wywalczyli awans do wyższej ligi. Powstała w klubie drużyna żaków, której wcześniej nie było. To oczywiste kwestie na plus. Trudno zgodzić się więc z opinią, że wszystko jest źle oceniając tylko przez pryzmat A-klasy. Wygląda na to, że na koniec roku klub nie będzie miał żadnych zobowiązań i to jest ogromny krok do przodu. Patrzymy w przyszłość z większym spokojem, natomiast chcemy przede wszystkim zmniejszyć dysproporcje między miastem i wsią, bo nie jesteśmy przez naszą gminę rozpieszczani poziomem dotacji.
SportoweBeskidy.pl: Nie da się jednak pominąć bardzo słabej postawy zespołu w lidze...
G.Ch.: Przez całą rundę trochę kombinowaliśmy przy tych brakach kadrowych, jakie mieliśmy po odejściu pozostałych zawodników. Doceniamy wysiłek tych, którzy zdecydowali się pomóc w minionej rundzie i reprezentować nasz klub. Sportowo odstawaliśmy od reszty, ale były też mecze, które układały się dla nas dobrze. Cierpieliśmy natomiast na syndrom drugich połów. Wszystko się sypało w dalszej fazie spotkań z Beskidem Brenna, Zrywem Bąków, Strażakiem Dębowiec, czy Morcinkiem Kaczyce.
SportoweBeskidy.pl: Było chyba jednak kiepsko, skoro w trakcie rundy poddał się i zrezygnował trener Jan Strządała.
G.Ch.: Rzeczywiście tak się stało na trzy kolejki przed końcem rundy jesiennej. Czasem jest tak, że nerwy puszczają, a pewne decyzje podejmuje się w emocjach. Nie można odmówić trenerowi Strządale tego, że chciał drużynie pomóc. Jesteśmy z nim w kontakcie i ciągle możemy liczyć na jego wsparcie, co bardzo sobie cenimy.
SportoweBeskidy.pl: Zima nadchodząca będzie w Ochabach czasem przygotowania do B-klasy?
G.Ch.: Nie uważam, że już trzeba nas skazywać na degradację. W futbolu gra się przecież do ostatniego gwizdka, a ten się jeszcze nie rozległ. Przed nami jeszcze 13 meczów w rundzie rewanżowej i może się zdarzyć przecież tak, że któryś z zespołów złapie zadyszkę. Wszystko jeszcze jest możliwe i nie przekreślałbym naszych szans. Jesteśmy na ten moment w A-klasie i będziemy walczyć, aby w niej pozostać. Teraz przede wszystkim musimy się trochę uspokoić, bo emocji – także tych niezdrowych – w tym roku nie brakowało. Chcemy odbudować drużynę i jest na to szansa, aby klub wyszedł na prostą. Mam nadzieję, że nie będzie się już na nas tylko wylewało wiadra pomyj.
Grzegorz Chudyk: Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na to, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Podstawowa sprawa to fakt, że my jako całkowicie nowy zarząd przejęliśmy klub z zadłużeniem i obciętą dotacją z gminy. Priorytetem było więc to, aby w ogóle utrzymać funkcjonowanie klubu. To, że drużyna zdobyła w sezonie minionym miejsce na podium jest czymś absolutnie niesamowitym. I tu należą się wielkie słowa uznania dla samych piłkarzy oraz ówczesnego jej trenera. Nie zmieniło to jednak sytuacji, że w klubie wciąż jest niewiele osób chętnych do działania. Na mecze w Ochabach kibiców przychodzi sporo, ale nie idzie to w parze z aktywnością na rzecz klubu. To praca całkowicie społeczna, często wymagająca nawet dokładania swoich pieniędzy, a na to już mało kto się niestety decyduje.
SportoweBeskidy.pl: Nie było szansy, aby porozumieć się z trenerem Grzegorzem Sodzawicznym i utrzymać zespół na podobnym poziomie, jak sezon wcześniej?
G.Ch.: Trener sam podjął decyzję o odejściu. Na oficjalnym spotkaniu po sezonie pytaliśmy go czy jest co do takiego rozwiązania przekonany i to potwierdził. Chciał się rozwijać i trzeba to zrozumieć, wraz z nim odszedł trzon zespołu. Sytuacja klubu może w takim rozwoju nie przeszkadzała, ale w jakiejś mierze go hamowała. Jak już wspomniałem najważniejsze dla zarządu było ustabilizowanie sytuacji finansowej. Obecnemu zarządowi można przypisać to, że klub dziś istnieje, bo było o włos od całkowitego upadku piłki w Ochabach.
Patrzy się obecnie na nas głównie z perspektywy drużyny seniorów w A-klasie. Ale mamy sukcesy, na które warto zwrócić uwagę. Nasi juniorzy pod wodzą trenera Pindla dwa razy pod rząd wywalczyli awans do wyższej ligi. Powstała w klubie drużyna żaków, której wcześniej nie było. To oczywiste kwestie na plus. Trudno zgodzić się więc z opinią, że wszystko jest źle oceniając tylko przez pryzmat A-klasy. Wygląda na to, że na koniec roku klub nie będzie miał żadnych zobowiązań i to jest ogromny krok do przodu. Patrzymy w przyszłość z większym spokojem, natomiast chcemy przede wszystkim zmniejszyć dysproporcje między miastem i wsią, bo nie jesteśmy przez naszą gminę rozpieszczani poziomem dotacji.

SportoweBeskidy.pl: Nie da się jednak pominąć bardzo słabej postawy zespołu w lidze...
G.Ch.: Przez całą rundę trochę kombinowaliśmy przy tych brakach kadrowych, jakie mieliśmy po odejściu pozostałych zawodników. Doceniamy wysiłek tych, którzy zdecydowali się pomóc w minionej rundzie i reprezentować nasz klub. Sportowo odstawaliśmy od reszty, ale były też mecze, które układały się dla nas dobrze. Cierpieliśmy natomiast na syndrom drugich połów. Wszystko się sypało w dalszej fazie spotkań z Beskidem Brenna, Zrywem Bąków, Strażakiem Dębowiec, czy Morcinkiem Kaczyce.
SportoweBeskidy.pl: Było chyba jednak kiepsko, skoro w trakcie rundy poddał się i zrezygnował trener Jan Strządała.
G.Ch.: Rzeczywiście tak się stało na trzy kolejki przed końcem rundy jesiennej. Czasem jest tak, że nerwy puszczają, a pewne decyzje podejmuje się w emocjach. Nie można odmówić trenerowi Strządale tego, że chciał drużynie pomóc. Jesteśmy z nim w kontakcie i ciągle możemy liczyć na jego wsparcie, co bardzo sobie cenimy.
SportoweBeskidy.pl: Zima nadchodząca będzie w Ochabach czasem przygotowania do B-klasy?
G.Ch.: Nie uważam, że już trzeba nas skazywać na degradację. W futbolu gra się przecież do ostatniego gwizdka, a ten się jeszcze nie rozległ. Przed nami jeszcze 13 meczów w rundzie rewanżowej i może się zdarzyć przecież tak, że któryś z zespołów złapie zadyszkę. Wszystko jeszcze jest możliwe i nie przekreślałbym naszych szans. Jesteśmy na ten moment w A-klasie i będziemy walczyć, aby w niej pozostać. Teraz przede wszystkim musimy się trochę uspokoić, bo emocji – także tych niezdrowych – w tym roku nie brakowało. Chcemy odbudować drużynę i jest na to szansa, aby klub wyszedł na prostą. Mam nadzieję, że nie będzie się już na nas tylko wylewało wiadra pomyj.