Nie od razu dankowiczanie w owej konfrontacji „zaskoczyli”. Premierowe 45. minut to nieco lepsza postawa gości, czego dowiodła ostatnia akcja przed zejściem drużyn do szatni. Błąd w ustawieniu piłkarzy Pasjonata przy wrzucie z autu wykorzystał nie kto inny, jak Mateusz Piesiur, notując kolejne personalne trafienie przeciwko ekipie z Dankowic. Na całe szczęście klasyczny gol do szatni nie był momentem dla losów spotkania kluczowym...

Zwiastunami lepszej gry miejscowych po pauzie były próby Marcina WróblaAdriana Heroka z pierwszej części. Drugą zainicjowała szansa Wojciecha Sadloka, który chybił po wrzutce Dawida Kupczaka. Swego zespół z Dankowic dopiął w 64. minucie. Sadlok w swoim stylu asystował, a mający dobry dzień Jakub Zaucha zmusił bramkarza „dwójki” LKS-u do kapitulacji. Napór dankowiczan zyskał na sile, próbowali m.in. Michał Sewera oraz Zaucha. Ale dopiero w 84. minucie rezultat uległ korekcie. Zasługa to tyleż podającego Sadloka, co i egzekutora w osobie Zauchy. Strzelec „dwupaka” na owym nie poprzestał i w 87. minucie postawił pieczęć na wygranej Pasjonata, czyniąc użytek z dogrania Sewery.

– Miejmy nadzieję, że to dobry prognostyk na dalszą część rundy. Było nam to potrzebne jak tlen, bo wcześniej piłkarskiego szczęścia gdzieś tam ciągle brakowało. Wytrzymaliśmy też kondycyjnie, co dla mnie jako trenera jest ważne – klaruje z zadowoleniem Artur Bieroński, szkoleniowiec dankowickiego zespołu.