Historyczny i niespodziewany
Oba słowa przystają do długiego weekendu ze skokami narciarskimi w Lake Placid, podczas którego swoje role odegrali skoczkowie z beskidzkiego regionu.
Po latach przerwy konkursy Pucharu Świata powróciły do Stanów Zjednoczonych i od razu miały wymiar historyczny. Po raz pierwszy bowiem przeprowadzono zmagania drużynowe w formule odmiennej od tej doskonale kibicom znanej. Piotr Żyła i Dawid Kubacki reprezentowali Polskę w rywalizacji duetów, w której każdy ze skoczków zaliczył po 3 punktowane próby. Zawodnikowi WSS Wisła w Wiśle zmierzono 123,5 m, 122,5 m i 127,5 m. Jeszcze dalej lądował Kubacki - 128 m, 127 m i 127 m. Do spółki duet w biało-czerwonych barwach nie miał sobie równych, wyprzedzając o 13,2 punktu Austriaków - Stefana Krafta i Daniela Tschofeniga.
Oba konkursy indywidualne na obiekcie HS-128 były z "naszej" perspektywy dość zaskakujące. Z jednej strony to z racji odległych lokat Żyły - odpowiednio 19. i 25., z drugiej wobec świetnej postawy jego klubowego kolegi Aleksandra Zniszczoła. Zwłaszcza w premierowych zawodach wypadł "in plus", a 118,5 m i 123 m zapewniło 13. miejsce.
Pozostali beskidzcy reprezentanci nie mieli powodów do satysfakcji. W niedzielę bliski zdobycia pucharowych "oczek" był Jan Habdas (LKS Klimczok Bystra), sklasyfikowany na 32. pozycji. Miejsca młodych wiślan - Pawła Wąska (36. i 44.) oraz Tomasza Pilcha (41. i 50.) - to jednak aż nadto dostrzegalna niemożność wzniesienia się ponad przeciętność.
W Lake Placid z wygranych cieszyli się Niemiec Andreas Wellinger i Norweg Halvor Egner Granerud. Za niezłe uznać należy 5. i 7. miejsca, jakie "wyskakał" Kubacki.