Do pucharowego starcia podeszły dwie drużyny, które cechują się wysokimi umiejętnościami taktyczno-piłkarskimi. Obie mają w swoich szeregach sporo ciekawych indywidualności, jednak dziś było widać, iż to IV-ligowy LKS Czaniec jest zespołem bardziej zgranym i to miało kluczowe znaczenie, szczególnie przy bramkowych "łupach". 

 

Jasieniczanie pokazali się z niezłej strony przed pierwszym ligowym starciem, jednak zespół pokroju LKS-u nie wybacza błędów w defensywie. W 24. minucie LKS objął prowadzenie za sprawą trafienia Andrija Apanchuka. Ukrainiec strzałem zza linii pola karnego zakończył dobrą kontrę swej drużyny. Następnie Drzewiarz miał swoje okazje. Marek Sobik w sytuacji sam na sam uderzył nad bramką. Adam Waliczek w decydującym momencie został zatrzymany przez defensora LKS-u. Do przerwy to jednak IV-ligowiec prowadził dwiema bramkami. W 45. minucie niefortunnie piłkę do własnej bramki skierował Tomasz Drewniak. 

 

Po zmianie stron było widać, iż Drzewiarz chce mocno i ambitnie ruszyć w celu odrobienia strat. Ich zapał został jednak dość szybko ostudzony przez LKS. W 51. minucie Patryk Bochyński wykorzystał błąd defensywy Drzewiarza przy wyprowadzaniu piłki, czym wyraźnie podciął skrzydła drużynie z Jasienicy, a tym samym ustalił losy meczu. 

 

- Największym pozytywem tego meczu jest fakt, że odbył się przed ligą. LKS wypunktował nasze słabsze punkty, choć mieliśmy też swoje absencje kadrowe. Możliwe, że potrzebny był nam taki zimny "prysznic" przed walką o punkty - zauważa trener Drzewiarza, Konrad Kuder.