Po pierwszej połowie podopieczni Sławomira Białka powinni jednak cieszyć się z tego, że nie przegrywają. I to znacząco. Dwukrotnie bowiem z bliska fatalnie skiksował Wojciech Sadlok. Więcej dokładności nie miał także Jakub Ogiegło po uderzeniu głową. We wszystkich tych sytuacjach Rafał Pawlus nie miałby nic do "powiedzenia". Koszarawy ofensywne zapędy w premierowych 45. minutach nie były nadto widoczne. Warte odnotowania są jedynie uderzenia Davida Chipali, który mierzył tuż obok słupka. Raz groźnie strzelił także z rzutu wolnego Kamil Kozieł. Zdecydowanie więcej skuteczności widzieliśmy w drugiej połowie. 
 
W 68. minucie Mykhailo Lavruk zagrał piłkę wzdłuż linii pola karnego do Mariusza Kosibora, a ten w sytuacji sam na sam z Adrianem Śmiłowskim nie pomylił się. Gol ten ustawił mecz, całkowitą kontrolę przejęła pełniąca rolę gości drużyna z Żywca. W 80. i 83. minucie padły dwa kolejne fanty po kombinacyjnych akcjach. Wpierw do "pustaka" trafił K.Kozieł - który minut kilka wcześniej ostemplował także słupek - następnie stopę w odpowiednim momencie dostawił Karol Rozmus. Obraz dobrej postawy Koszarawy w drugiej połowie zamazał stracony gol w doliczonym czasie gry, gdy Sadlok wykorzystał rzut karny po faulu Szymona Gacha