Na wstępie trzeba zaznaczyć - miasto jest większościowym udziałowcem klubu TS Podbeskidzie. Spierać się można, czy to słusznie, czy nie, lecz w obecnej sytuacji nie powinna nikogo dziwić finansowa zapomoga. Nie jest to też sytuacja bezprecedensowa, gdyż większość polskich klubów czerpie ogromne pieniądze z Urzędów Miast - dużo więcej, niż te nieszczęsne 2,5 miliona złotych. Dla przykładu przytoczę sytuację Legii Warszawa, a konkretniej jej akademii, która została dofinansowaną kwotą 15 mln zł i to nie od podatników Warszawy, lecz wszystkich polskich podatników, ponieważ owe dofinansowanie pochodziło z Ministerstwa Sportu i Turystyki. 
 
Ale powróćmy do Bielska. -  Na Śląsku środki te są wielokrotnie większe. Tak się składa, że w pierwszej lidze wpływy są mniejsze, bo kluby nie mają pieniędzy z transmisji, a koszty są nie mniejsze jak w ekstraklasie. Ja to wsparcie nazywam kroplówkami, żeby pacjent się dobrze czuł, ale my też musimy kontrolować pacjenta. Na dzisiaj nie możemy doprowadzić do tego, że klub będzie zadłużony. Musi być rzetelnym klubem - oznajmił prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult. Trudno się z nim nie zgodzić. GKS Katowice od Urzędu Miasta otrzymał 9,5 mln zł na rok 2017. Górnik Zabrze, którego głównym udziałowcem jest również gmina, dokapitalizowany został kwotą 4 mln. 
 
Teraz spójrzmy na wszystko z ekonomicznego punktu widzenia. Jeśli miasto jest głównym inwestorem klubu, który przynosi straty to również odbija się to na finansowej kondycji Bielska-Białej i urząd dopóki jest większościowym udziałowcem akcji Podbeskidzia to będzie się starał o to, aby klub funkcjonował jak najlepiej. Czysty biznes. Jeśli więc chcemy się oburzać, że "nasze pieniądze idą na głupoty, zamiast na szkoły, szpitale itd." proponuję zacząć od rozliczeń firm państwowych. Bo to, że miasto może być właścicielem to już wiemy, ale również państwo jest inwestorem wielu firm, na które również idą pieniądze z kieszeni wszystkich podatników. Co najmniej kilkadziesiąt razy większe od tych, jakie Bielsko przekazuje "Góralom".
 
Mi jako rodowitemu bielszczaninowi nie podoba się dotacja dla Podbeskidzia, lecz wynika to tylko z moich wolnorynkowych poglądów politycznych aniżeli niechęci do władz miasta. Gdybym już miał się oburzać, bardziej mnie denerwują wielomilionowe dotacje przyznawane ze Skarbu Państwa. No, ale cóż - taki już mamy system. Państwo oraz gminy interweniują w poszczególne gałęzie gospodarczo-polityczne na całym świecie po 1929 roku, kiedy to nastąpił krach na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, a miejsce wolnego rynku zaczął zastępować interwencjonizm. Prezesowi Podbeskidzia Tomaszowi Mikołajko pozostaje więc życzyć jak najlepszego rozdysponowania tych pieniędzy i powrotu do Ekstraklasy. Jak nie w tym sezonie, to w przyszłym.