
Piłka nożna - IV liga
IV-ligowiec pełną gębą
Choć „dwójka” Podbeskidzia do Landeka zawitała w składzie po części I-ligowym, to miejscowi nie zamierzali już na inaugurację godzić się z przegraną.
Gospodarze bynajmniej nie przestraszyli się tego, że w grupie zawodników „zesłanych” do rezerw znaleźli się podczas IV-ligowej premiery m.in. Miłosz Kozak, Szymon Sobczak, czy Szymon Szymański. Wprawdzie jako pierwsi groźnie zaatakowali bielszczanie, a Damian Oczko w sobie wiadomy sposób chybił w 7. minucie z kilku metrów, tak w kolejnych minutach Spójnia swoją grę „w tyłach” uspokoiła. Landeczanie wyczekiwali jednocześnie szansy, by defensywę gości zaskoczyć i tego właśnie dokonali w 28. minucie, gdy po rzucie rożnym celnie uderzył Mateusz Skrobol. Rozgrywający dobre zawody pomocnik Spójni był w sobotnie popołudnie wyjątkowo aktywny, przywołać można tu choćby jego strzał w słupek „świątyni” rezerw Podbeskidzia w 15. minucie spotkania.
Zaliczka, jaką miejscowi uzyskali do przerwy, okazała się wartościowa. Po godzinie dystans między uczestnikami derbów wzrósł, gdy po centrze Skrobola z rzutu wolnego wybornie główkował Bartosz Woźniak. Tuż po tym zdarzeniu emocje poniosły Sobczaka, który złapał zupełnie niepotrzebną „cegłę”, choć wydaje się, że arbiter mógł zachować się w owej sytuacji nieco bardziej powściągliwie. W 67. minucie bielska drużyna przyjęła kolejny cios. Po faulu Krystiana Kujawy na Mieczysławie Sikorze pewnie z 11. metrów sprawiedliwość wymierzył Skrobol. Na nic przy liczebnej mniejszości zdały się wówczas wysiłki futbolistów „dwójki”. Trafienie Oczko „z wapna” było tylko tym na otarcie łez. To również zasługa Zbigniewa Huczały, który na finiszu wybronił sytuację sam na sam z przeciwnikiem.
Spójnia udowodniła, że na IV ligę w pełni zasłużyła, a zespół obecny prezentuje się znacznie lepiej od tego walczącego kilkanaście tygodni temu o uniknięcie degradacji.
Zaliczka, jaką miejscowi uzyskali do przerwy, okazała się wartościowa. Po godzinie dystans między uczestnikami derbów wzrósł, gdy po centrze Skrobola z rzutu wolnego wybornie główkował Bartosz Woźniak. Tuż po tym zdarzeniu emocje poniosły Sobczaka, który złapał zupełnie niepotrzebną „cegłę”, choć wydaje się, że arbiter mógł zachować się w owej sytuacji nieco bardziej powściągliwie. W 67. minucie bielska drużyna przyjęła kolejny cios. Po faulu Krystiana Kujawy na Mieczysławie Sikorze pewnie z 11. metrów sprawiedliwość wymierzył Skrobol. Na nic przy liczebnej mniejszości zdały się wówczas wysiłki futbolistów „dwójki”. Trafienie Oczko „z wapna” było tylko tym na otarcie łez. To również zasługa Zbigniewa Huczały, który na finiszu wybronił sytuację sam na sam z przeciwnikiem.
Spójnia udowodniła, że na IV ligę w pełni zasłużyła, a zespół obecny prezentuje się znacznie lepiej od tego walczącego kilkanaście tygodni temu o uniknięcie degradacji.