Te dążenia dało się wyczuć w poczynaniach obu drużyn. Przed przerwą sporo pracy miał golkiper Podbeskidzia II Krystian Wieczorek, kilka razy ratując swój zespół przed stratą bramki. Gros piłek wodzisławianie kierowali również długimi podaniami na doświadczonego Marcina Oślizloka, który – to podkreślić trzeba – nieźle radził sobie z bielskimi defensorami. Nie znaczy to jednak, że Odra prezentowała się od bielszczan korzystniej. Gospodarzom satysfakcję w tej odsłonie zapewnić mogli zwłaszcza Michał StudnickiGrzegorz Janusz, których uderzeniom brakowało dostatecznej precyzji.

Otwarcie wyniku nastąpiło po przerwie. W 55. minucie, mimo ewidentnego niezadowolenia bielszczan, sędzia przyznał Odrze rzut wolny, po nim to właśnie Kamil Miensopust ulokował futbolówkę między słupkami, co obciąża również konto golkipera bielskiej „dwójki”. – Nie podłamało nas to i praktycznie całą drugą połowę przebywaliśmy na połowie przeciwnika – opowiada szkoleniowiec Podbeskidzia II Tomasz Górkiewicz. Wysiłki jego podopiecznych przyniosły skutek, ale dopiero w 80. minucie. Z dośrodkowania Krzysztofa Twardosza z rzutu rożnego skorzystał Bartosz Martosz, główkujący poza zasięgiem dla bramkarza Macieja Zająca.

Miejscowi mają czego żałować, bo sytuacji, by jednak triumfować wypracowali sobie w dostatecznej ilości. Ponownie szczęścia szukał Studnicki, uderzał także groźnie Łukasz Iciek. Pechowe zdarzenie miało miejsce w 93. minucie, bo arbiter ku ogólnej konsternacji uznał, że ręka jednego z zawodników Odry po strzale Ićka nie kwalifikuje się, by wskazać na punkt oddalony od bramki o 11. metrów. – Wiemy, jak ważny był to mecz. Podział punktów nie może nas satysfakcjonować, bo nie zdołaliśmy przeskoczyć Odry w tabeli – mówi „Górek”.