
Piłka nożna - A-klasa
Jak nie załatwiać spraw? Uczy Żywiecczyzna
Spotkanie Podhalanki Milówka z Borami Pietrzykowice miało być hitem 22. kolejki żywieckiej A-klasy. Hitem, który miał istotnie wpłynąć na rozwój "czuba" ligowej tabeli. Mecz jednak do skutku nie doszedł. Dlaczego? Na wykład "Jak nie załatwiać spraw" zaprasza Żywiecczyzna.
Podhalanka od samego początku sezonu wzbudzała infantylne odczucia wśród klubów biorących udział w rozgrywkach a-klasowych. Zespół z Milówki od 6. kolejki wyznaczył sobie termin rozgrywania meczów domowych na sobotę godzinę... 11:00. Trenerzy innych drużyn na naszych łamach niejednokrotnie oceniali tę decyzję w sposób co najmniej mocny. Wiadomo - A-klasa to liga stricte amatorska, której głównym założeniem jest cieszyć się futbolem. Cieszyć, czyli rozegrać przed rodziną, tudzież znajomymi 1 mecz w weekend (w godzinach popołudniowych), a po końcowym gwizdku wspólnie zjeść kiełbaskę i wypić piwko (albo 2). Sobota godzina 11:00? Termin to niekorzystny dla wielu zawodników, którzy przecież w wielu przypadkach są świeżo po "nocce" lub pracują do południa. Dlatego niektóre drużyny do Milówki przyjechały albo zdekompletowane, albo nie przyjechały wcale (czytaj Beskid Gilowice). Interweniować w tej sprawie postanowił więc Podokręg Żywiec. - Wywalczyłem w Śląskim Związku Piłki Nożnej, że mecze na poziomie A-klasy w soboty mogą być rozgrywane najwcześniej o godzinie 13:00. Taka była prośba klubów - mówi nam Dariusz Mrowiec, szef wszystkich szefów na Żywiecczyźnie.
Spotkania Podhalanki w rundzie wiosennej zostały przesunięte o 2 godziny później. Ta pora nie odpowiadała jednak zespołowi, więc klub zdecydował się ostatecznie przełożyć mecze na godz. 16:00. I tu zatrzymajmy się na chwil kilka. - Podhalanka nie wysłała nam jednego, zbiorczego komunikatu z prośbą o przesunięcie wszystkich meczów na godzinę 16:00, lecz robiła to pojedynczo przed każdą kolejką. Przed meczem z Borami Pietrzykowice żadnego maila nie otrzymaliśmy - dowiadujemy się od Mrowca. - W czwartek otrzymałem telefon od prezesa klubu z Milówki z zapytaniem, jak to się stało, że mecz jest o 13. skoro przesuwali go na 16. Nic do nas jednak nie wpłynęło, dlatego nie podaliśmy takich informacji w komunikacie - powiedział nam Arkadiusz Kaczkowski, pracownik Podokręgu Żywiec. - Na "gębę" nic nie może być załatwione. Wszystko musi być na piśmie. Zawiodła komunikacja na linii klub - podokręg. Najbardziej ucierpieli zawodnicy Podhalanki i Borów, którzy chcieli grać. Nie mogli się jednak porozumieć co do godziny - dodaje Mrowiec. Ostatecznie mecz został odwołany na niecałą dobę przed planowanym pierwszym gwizdkiem arbitra.
Jak udało nam się dowiedzieć, starcie zespołów z Milówki i Pietrzykowic ma odbyć się w środę 5 czerwca o godz. 18:00. I tu rodzą się kolejne problemy. Dariusz Kozieł, trener Podhalanki i odpowiedzialny za wyniki Borów Sebastian Gruszfeld zgodnie przyznają, że takie spotkanie nie powinno być rozgrywane w środku tygodnia. - To jest piłka amatorska. Ludzie pracują w systemie zmianowym lub daleko od miejsca zamieszkania. Była propozycja z obu stron, aby ten mecz rozegrać po sezonie, ale Podokręg nie wyraził zgody - zauważył Kozieł. - Nie akceptujemy tego terminu. Już teraz wiem, że 5 czerwca nie będę miał do swojej dyspozycji co najmniej 6 zawodników - powiedział natomiast Gruszfeld.
Sytuacja, która miała miejsce w ostatnich dniach na Żywiecczyźnie, jest ciężka do ogarnięcia. Mecz 1. z 2. siłą ligi nie doszedł do skutku. Dlaczego? Tu chyba każdy zainteresowany nuci sobie nutkę Zenona Martyniuka. No, ale jak to mówi polski klasyk: "Liga będzie teraz ciekawsza". Poza tym jesteśmy tylko omylnymi ludźmi. Kto nigdy nie zawinił niech pierwszy rzuci kamieniem kopnie piłkę.

