Jak można się było spodziewać mecz od początku stał na wysokim poziomie. Pierwszy cios w 20. minucie zadali goście, bo jeden z obrońców Orła źle obliczył tor lotu piłki, tym samym umożliwiając napastnikowi Beskidu posłanie futbolówki obok interweniującego Łukasza Byrtka. Gospodarze mieli swoje okazje wkrótce, m.in. Robert Mrózek Daniel Iwanek. Niestety piłkarze Orła albo nie trafiali w bramkę, albo górą był golkiper przyjezdnych.

O wiele więcej działo się w drugiej odsłonie spotkania. Futboliści z Łękawicy dążyli zaciekle do wyrównania i dopięli swego w 55. minucie za sprawą Iwanka, który wykorzystał idealną „centrę” z prawego skrzydła. Podrażnieni stratą gola andrychowianie znów byli w lepszym położeniu 10. minut później po trafieniu odnotowanym w bliźniaczy sposób – zawodnik Beskidu wykorzystał dobre dogranie z bocznej strefy boiska. Orzeł ponownie musiał zatem „gonić” wynik. Nie dość, że ta sztuka się nie udała, to jeszcze goście bezwzględnie kontrowali, by sprawdzian zwieńczyć wygraną 4:1.
 


Szkoleniowca ocena z perspektywy beskidzkiego IV-ligowca? – Graliśmy z bardzo mocnym przeciwnikiem, z którym rywalizowaliśmy, jak równy z równym. U rywali widać było lepszą organizację gry w ofensywie. W naszym zespole pojawiło się jednak sporo nowych twarzy i potrzebujemy jeszcze trochę czasu na wypracowanie pewnych mechanizmów i polepszenia współpracy między zawodnikami. W drugiej połowie przeprowadziliśmy dużo zmian, każdy zawodnik dostał swoje minuty, co wyraźnie otworzyło mecz, a w nasze poczynania wkradł się nieporządek – konkretyzuje Marcin Osmałek, szkoleniowiec Orła.