SportoweBeskidy.pl: Zapewne jesteście mocno wkurzeni po tym, co się wydarzyło?

Krzysztof Bąk:
Piłkarze są załamani, a trener wkurzony. Nie mam żadnych pretensji do drużyny, bo zagrała przyzwoity mecz. Winę za porażkę biorę w 100 procentach na siebie.

SportoweBeskidy.pl: Dlaczego?

K.B.:
Przy prowadzeniu 3:1 po godzinie gry poczułem się zbyt pewnie i moje wybory personalne na dalszy fragment meczu były totalnie nietrafione. Faktem jest, że Dominik Kępys narzekał na ból barku, a Daniel Kasprzycki miał problemy z żebrami i grał na środkach przeciwbólowych. Ale można było tak po ludzku wycisnąć z nich jeszcze trochę więcej i poczekać ze zmianami. W meczu o taką stawkę powinienem jako trener postąpić inaczej. Zmiany były zbyt szybkie.
 



SportoweBeskidy.pl: Boisko opuścił także Maciej Wojtyła...

K.B.:
W trakcie sezonu często podmienialiśmy „wahadła”, bo to trudna pozycja, która wymaga dużo wysiłku. Zazwyczaj przy zmianie nie traciliśmy na jakości. Tym razem wyszło, jak wyszło. Mieliśmy mecz pod kontrolą i powinniśmy wcześniej dołożyć jeszcze gola, aby zapewnić sobie całkowity komfort. Rywal zaryzykował, nie miał nic do stracenia, a my zaczęliśmy niestety grać nerwowo.

SportoweBeskidy.pl: Po raz pierwszy tej wiosny jesteście w sytuacji, że nie wszystko w grze o mistrzostwo zależy od was.

K.B.:
Nie ma się co oszukiwać – mistrzostwo mocno nam „odjechało”. Do tej kwestii podchodziłem o tyle sceptycznie, że trudno było zakładać, iż wiosną będziemy wygrywać wszystko. Przekonaliśmy się dobitnie, że presja mocno wiąże nogi, a z 2. czy 3. miejsca atakuje się jednak łatwiej. Pamiętajmy, że jesteśmy beniaminkiem w lidze okręgowej, obawiałem się frycowego, które każdy kiedyś musi ponieść.