Dwa oblicza siatkarskie oglądaliśmy w sobotni wieczór w Bielsku-Białej. To lepsze zaprezentowali wreszcie gospodarze spotkania.

BBTS BIELSKO-BIALA - LOTOS TREFL GDANSK W każdym elemencie BBTS w sobotę był lepszy od Indykpolu AZS Olsztyn. Po meczu w szeregach wspomnianych zespołów panowały nastroje zgoła odmienne. – Cieszy mnie, że to, co sobie zakładaliśmy udało się w znacznej mierze realizować. Dążymy cały czas do jakości. Tym razem było jej wystarczająco dużo po naszej stronie – mówił Piotr Gruszka, który zwrócił uwagę, że wreszcie to on odebrał gratulacje od obozu przeciwnika.

Wiara, że bielszczanie drugą część sezonu będą mieć lepszą? Jak najbardziej – jest. – Gra idzie w dobrym kierunku, co pokazały dwa wcześniejsze mecze, choć przegrane. Stać nas na dużo i wierzymy, że liga jeszcze dobrze się skończy – podkreślał kapitan BBTS-u, Grzegorz Pilarz.

Wśród gości z Olsztyna nastroje minorowe, bo taka forma na finiszu roku tak doświadczonemu zespołowi nie przystoi. – W pewnych momentach zachowywaliśmy się, jak dzieci we mgle. Rywale dostarczali nam piłkę, a my sami się wykańczaliśmy. Gramy źle – ze smutkiem konstatował trener Krzysztof Stelmach. Były też słowa skruchy. – Możemy tylko przeprosić naszych kibiców za to, co zaprezentowaliśmy – dodał kapitan Maciej Dobrowolski.