SportoweBeskidy.pl: Rozmawiamy w dniu, w którym otrzymałeś powołanie do reprezentacji Polski U-19. Gratulacje! Spodziewałeś się, że takowe przyjdzie już teraz? 
Jakub Bieroński: Na pewno bardzo się cieszę, że udało się dostać to powołanie. Nie zagrałem jeszcze w żadnym meczu międzynarodowym, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Czy się spodziewałem... trochę tak. Rozmawiałem z trenerem Magierą, obserwował mnie także podczas meczu z Wisłą Kraków, dlatego gdzieś to z tyłu głowy było.

SportoweBeskidy.pl: Wszystko u Ciebie dzieje się bardzo szybko. Kilka dni po 16-tych urodzinach zadebiutowałeś w I lidze, nieco ponad rok później debiut w ekstraklasie w podstawowym składzie i wcześniej wspomniane powołanie do kadry. Niejednemu młodemu zawodnikowi sodówka mogłaby uderzyć do głowy… 
J.B.: Staram się twardo stąpać po ziemi. Jeszcze nic takiego nie pokazałem, ani nie osiągnąłem. Każdego dnia staram się pracować i rozwijać, aby to zaowocowało w przyszłości sukcesami. Niemniej, nie wiem czy można nazwać to karierą, ale póki co jestem zadowolony ze swoich poczynań.

SportoweBeskidy.pl: Wywodzisz się ze sportowej rodziny. Twój tata Tomasz z drużyną Odry Wodzisław zdobył tytuł Mistrza Polski Juniorów, a Twój wujek Artur jest grającym trenerem Pasjonata Dankowice. Jak duży miało to wpływ na Twój rozwój?
J.B.: Myślę, że bardzo duży. Sporo czasu spędzałem na ich meczach, razem chodziliśmy na boisko, gdzie robiłem dodatkowe treningi. To miało istotny wpływ na mój rozwój. 

SportoweBeskidy.pl: Wywodzisz się z Bestwinki. Podobno jesteś lokalnym patriotą, więc czy śledzisz jeszcze poczynania miejscowego KS-u? 
J.B.: Oczywiście, że tak! Jak tylko mogę pojawiam się na meczach KS-u, ale spotkania Pasjonata również śledzę. Ostatnio były derby, wygrane przez dankowiczan, ale przez wgląd na wujka Artura jakoś to przeboleję (śmiech). 


 
SportoweBeskidy.pl: Przejdźmy teraz jednak do ekstraklasy. Jaka jest twoja ocena meczu z Górnikiem już na chłodno? 
J.B.: Sądzę, że pierwsza bramka ustawiła mecz. Potem VAR i karny... to wybiło nas z rytmu i stwarzaliśmy wrażenie przestraszonych. W szatni ustaliliśmy sobie, że trzeba się otrząsnąć i już druga połowa była dużo lepsza w naszym wykonaniu, czego owocem były dwa strzelone gole. 

SportoweBeskidy.pl: Czy w pierwszej połowie meczu z Górnikiem zjadła was najzwyczajniej w świecie presja? 
J.B.: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. W szatni przed wyjściem na spotkanie nie było czuć stresu. Dopiero później zaczęło się dziać coś nie tak. 
 
SportoweBeskidy.pl: Na pierwszy rzut oka, czym się różni ekstraklasa od I ligi? 
J.B.: Ekstraklasa jest dużo spokojniejsza i bardziej poukładana od I ligi. Nie ma takiej gonitwy, a w następstwie momentami prostych strat. Drużyny nie pozbywają się tak łatwo piłek – to według mnie taka najważniejsza różnica.

SportoweBeskidy.pl: Jakie jest Twoje futbolowe marzenie? 
J.B.: Zagrać w Lidze Mistrzów. Jesteśmy świeżo po tym, jak Robert Lewandowski triumfował w tych rozgrywkach. To działa na wyobraźnię, a trzeba pamiętać, że w Polsce mamy teraz sporo talentów. 
 
SportoweBeskidy.pl: Na koniec, w obecnym sezonie będziemy oglądać Podbeskidzie z pierwszej połowy meczu z Górnikiem, czy ten zespół z drugiej połowy?
J.B.: Będzie tak jak w drugiej połowie. O pierwszej należy zapomnieć i wyciągnąć wnioski. Mimo to pokazaliśmy charakter w drugiej części meczu, choć nie udało się tego spuentować odrobieniem strat.