SportoweBeskidy.pl: Drugi sezon dla beniaminka jest trudniejszy - w Waszym przypadku to wyświechtane, piłkarskie powiedzenie sprawdza się. 

Jakub Brzuska: Nigdy w to powiedzenie nie wierzyłem i nie wierzę (śmiech). Nie ma jednak co ukrywać, miniona runda była dla nas najtrudniejsza w "okręgówce". Źle weszliśmy w ten sezon. Mieliśmy ciężki terminarz, ale nie jest to żadne usprawiedliwienie. Dużo porażek zanotowaliśmy na własne życzenie. Byliśmy chwaleni za grę, stworzone sytuację, ale traciliśmy bramki po własnych błędów. Szkoda meczów z GLKS-em, LKS-em II Goczałkowice-Zdrój czy Iskrą Pszczyna, gdzie trzy punkty były w naszym zasięgu. Końcówka jesieni była już jednak bardziej udana, co jest budujące. Bartek Feruga zauważył, że to ze względu na jego powrót (śmiech). 

 

SportoweBeskidy.pl: Do annałów Rotuza przejdzie jednak przygoda w pucharze, gdzie dotarliście aż do finału. 

J.B.: Finał Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Bielsko-Biała uważam za większy sukces niż awans do "okręgówki". Nikt się nie spodziewał tego, że dotrzemy aż tak daleko. W pierwszych meczach wysoko pokonaliśmy Zaporę oraz Sokół Hecznarowice. Później nadszedł czas na derbowy mecz z MRKS-em. Byliśmy bardzo zmobilizowani, aby zwyciężyć. Chcieliśmy pokazać, że potrafimy wygrać z wyżej notowanym rywalem. Mieliśmy sporą przewagę w tym spotkaniu i wygraliśmy w pełni zasłużenie. Podobnie jak w półfinale z Rekordem. Byliśmy na pucharowej fali i chcieliśmy się na niej utrzymać. Przed meczem w szatni była mocna "pompka". I również to nie było tak, że Rotuza oddał 4 strzały i wpadły 4 gole. Boisko było takie samo dla obu drużyn, a my mieliśmy swoje okazje, aby zdobyć tych bramek więcej. 

 

W finale już jednak czegoś zabrakło. Może błędem było nastawienie, że już osiągnęliśmy sukces? Popełniliśmy też sporo błędów indywidualnych, mieliśmy "w nogach" sporo dodatkowych meczów... Jestem jednak dumny z trenera i drużyny, bo będziemy na zawsze wspominać tę edycję pucharu. 


SportoweBeskidy.pl: Coraz mocniej zaczynacie stawiać na młodzież. W Rotuzie w rundzie jesiennej zadebiutował m.in. 15-letni Kacper Wizner. 

J.B.: Jesteśmy młodym klubem. Działamy 12 lat i na początku nie było szkolenia w Rotuzie. Potem jednak postawiliśmy na pracę u podstaw. Stworzyliśmy z Danielem akademię "Strefa Football" i to jest jeden z efektów naszych działań. Wcześniej zadebiutowali inni młodzi zawodnicy: Oskar Stanclik, Krzysztof Iskrzycki czy Adrian Szczelina. Obecna kadra jest najmłodszą w historii Rotuza. A będzie jeszcze młodsza. 

 

SportoweBeskidy.pl: Już ponad rok możecie korzystać z nowych szatni. Co jeszcze chcecie poprawić w infrastrukturze w Bronowie? 

J.B.: Moim marzeniem jest oświetlenie boiska i budowa drugiego boiska. Mamy gotową koncepcję, aby boisko, na którym gramy było boiskiem treningowym, a obok powstało nowe, które spełniałoby funkcję głównego boiska. Zobaczymy co z tego będzie, cała lokalna społeczność bardzo tego by chciała. "Piłeczka" jest po stronie gminy. 

 

SportoweBeskidy.pl: W grudniu była bardzo niepewna przyszłość co do trenera Rotuza, Jakuba Kubicy. 

J.B.: Trener miał wahania, czy chce dalej być trenerem Rotuza. Miał oferty z innych klubów. Rozumiem go doskonale, bo to świetny szkoleniowiec i ja również miałem taki moment w Rotuzie po awansie do "okręgówki". Kuba musiał jednak sobie przemyśleć pewne kwestię. Czekałem na jego decyzję, nie powiem, że spokojnie (śmiech). Na szczęście poprowadzi on Rotuz w najbliższym czasie i bardzo się z tego cieszę, bo trudno byłoby znaleźć trenera lepszego od niego. Wykonuje on kawał dobrej roboty i nie dziwię się, że inne kluby go kuszą. 

 

SportoweBeskidy.pl: Głośną informacją z ostatnich dni było jednak odejście Szymona Skęczka. 

J.B.: Jakaś cząstka w historii Rotuza się zamyka. Przez ponad 10 lat był w klubie jako trener grup młodzieżowych i 2,5 roku jako zawodnik. Walnie przyczynił się do wszystkich sukcesów Rotuza, ale też do rozwoju miejscowej młodzieży, co będzie mu zawsze zapamiętane i nasze drzwi, będą dla niego zawsze otwarte.

 

SportoweBeskidy.pl:  Jak wygląda obecnie sytuacja finansowa Rotuza?

J.B.: Czasy są ciężkie. Oczywiście, możemy liczyć na pomoc gminy w postaci dotacji, za co dziękujemy. Uważamy jednak, że dotacje te nie są do końca sprawiedliwe... Stanowią one kroplę w morzu potrzeb. Gdyby nie pomoc sponsorów czy imprezy organizowane przez nas, Rotuza mogłoby nie być. Na klub wykładamy - jako sympatycy - więcej z własnej kieszeni niż dostajemy gminnej dotacji. Od 9 lat dostajemy praktycznie taką samą dotację. W ostatnim czasie dostaliśmy o 2000 złotych więcej. Jak graliśmy w B-klasie. mieliśmy taką samą dotację jak teraz. 

 

Oczywiście, tu nie chodzi, aby komuś cokolwiek zabierać. Broń Boże. MRKS dostaje blisko 5 razy większą dotację od nas czy od Sokoła Zabrzeg. Dzieli nas tylko jednak klasa rozgrywkowa, a różnice w opłatach nie są tak zróżnicowane. Chodzi tylko, aby bardziej zbilansować te dotacje, gdyż niektóre ceny poszły nawet o 300 procent wzwyż. 

 

SportoweBeskidy.pl; Cel na rundę wiosenną?

J.B.: Mam zakład z pewnym redaktorem portalu SportoweBeskidy.pl, przeprowadzającym tę rozmowę, że zdobędziemy więcej niż 47 punktów na koniec sezonu, a więc poprawimy bilans z poprzedniego sezonu. On w nas nie wierzy, a ja uważam, że jesteśmy w stanie ten cel spełnić (śmiech).