SportoweBeskidy.pl: Czy w Chybiu są ambicje na IV ligę?
Jarosław Czerwonka:
Nie ma takich ambicji. Twardo stąpamy po ziemi i chcemy się utrzymać na poziomie ligi okręgowej, ale nie walcząc o to nerwowo do samego końca. Celem jest bezpieczne miejsce w środku tabeli, choć przed sezonem rzeczywiście apetyty mieliśmy większe.

SportoweBeskidy.pl: Pytam dlatego, że wobec niesatysfakcjonujących wyników – i przyznam bardzo niespodziewanie – pracę stracił po ostatnim meczu trener Sławomir Machej. Tymczasem personalnie zespół swoim potencjałem naprawdę na kolana nikogo w tej lidze nie rzuca...
J.Cz.:
Z trenerem rozstaliśmy się w zgodzie i nie chciałbym tutaj wysuwać wobec niego jakichś zarzutów. Potencjał obecny to oczywiście jedno, ale też nie mogę nie powiedzieć o tym, że zawodników dobierał latem trener. Z perspektywy czasu uważam, że przed sezonem dokonany został zbyt duży przesiew personalny. Zostaliśmy, jak widać z niewystarczającą liczbą piłkarzy i z tego powodu popadliśmy w kłopoty, nie mając dostatecznej jakości na ławce rezerwowych. Kilka spotkań przegraliśmy, choć około 70. minuty mieliśmy jeszcze korzystny wynik i spore szanse na punkty. Trener wprowadzał juniorów, ale jest za wcześnie, aby dawało to jakość na boisku.

SportoweBeskidy.pl: To jaki jest teraz pomysł na Cukrownika?
J.Cz.:
Mamy okres zimowy, a wiadomo, że jest on specyficzny i trudny, gdy mówimy o wzmocnieniach drużyny. Musimy jednak pewne ruchy wykonać, aby nie drżeć w kolejnym sezonie o utrzymanie. Przede wszystkim jesteśmy na etapie poszukiwania trenera.

SportoweBeskidy.pl: Szukacie trenera „na dorobku”, czy może z doświadczeniem?
J.Cz.:
Kandydatów jest na ten moment trzech i w przyszłym tygodniu powinniśmy rozmowy oficjalnie zakończyć. Dwóch szkoleniowców ze wspomnianego grona było już na meczach naszej drużyny w końcowej fazie rundy jesiennej. Wyniki, które uzyskiwaliśmy w trakcie ligowej rywalizacji nie były satysfakcjonujące i przygotowywaliśmy się do zmiany trenera. Raczej nie spodziewałbym się szkoleniowca z wieloletnim doświadczeniem, a kogoś mającego ciekawy pomysł na zespół.

SportoweBeskidy.pl: A czy nie jest tak, że przy notorycznie słabej frekwencji trudno będzie diametralnie zmienić rezultaty Cukrownika?
J.Cz.:
To prawda, że z frekwencją było kiepsko. Trener Machej miał więc rzeczywiście problem, by realizować z drużyną swój plan treningowy. Jego trenerską jakość oceniam naprawdę wysoko, ale też celem było wyższe miejsce Cukrownika, na co zresztą sam trener przystał. Jako prezes klubu zaznaczę jednocześnie, że dostrzegam też swoją winę, bo trochę w tej całej sytuacji zaspaliśmy.

SportoweBeskidy.pl: Trener Mariusz Adaszek pracował w Chybiu krótko, trener Sławomir Machej niewiele dłużej...
J.Cz.:
To moja porażka, że zmiany trenerskie w Cukrowniku są tak częste. Zakładaliśmy w obu przypadkach dłuższą współpracę, ale to się nie udało. Chcielibyśmy zbudować coś trwałego i piąć się w górę stawki „okręgówki”.

SportoweBeskidy.pl: Mówi się, że następcą trenera Macheja będzie... dotychczasowy zawodnik Krzysztof Bodziony...
J.Cz.:
Nie chcę w żaden sposób porównywać go z Mariuszem Adaszkiem, ale wariant trenera grającego nam nie „wypalił” nie tak dawno. Wiem, że Krzysiek ma papiery, by drużynę prowadzić, ale umówieni jesteśmy z nim w ten sposób, iż w przypadku ciekawej propozycji z wyższej ligi będzie mógł barwy klubowe zmienić. Z szacunku do Sławka Macheja nie byłoby to w porządku, gdyby przejął drużynę, bo przecież mogliśmy taką roszadę przeprowadzić już w trakcie ligi.