Tempo zajęło finalnie 11. miejsce w tabeli, będąc spośród licznego grona ekip zdegradowanych najbliżej zachowania IV-ligowego statusu. Nie wystarczyło do tego sporo, bo 11 meczów wygranych czy fakt strzelenia 54 goli. – Z uzyskanych zdobyczy możemy być zadowoleni. Także pod kątem rozwoju drużyny i tego, jak się prezentowała w meczach IV ligi. Trzeba sobie uzmysłowić, że mniej więcej 80 procent kadry stanowili debiutanci na tym poziomie. Towarzyszyła nam w związku z tym niepewność przed sezonem, dlatego nastawiliśmy się na to, aby grać o czołówkę, a nie tylko liczyć, że kogoś zdołamy wyprzedzić – opowiada Michał Pszczółka, szkoleniowiec beniaminka w ligowej stawce w sezonie 2023/2024.

W rozrachunku końcowym Tempo nie zdołało zrealizować nadrzędnego celu utrzymania. I choć warunki były w tym względzie wymagające, to zarazem jednakowe dla wszystkich uczestników rywalizacji. – Wynik sportowy zawsze ma znaczenie, ale zwracamy też uwagę na aspekty poboczne, których moim zdaniem dla pełnej oceny pomijać nie można. Mierzyliśmy się z klubami o pokaźniejszym od nas budżecie i z większych ośrodków piłkarskich. Dotrzymywaliśmy im kroku, bo wielu myślało, że szybko się pożegnamy z ligą, a nasze losy ważyły się do ostatniej kolejki. Za nami niewątpliwie fajne doświadczenie – wyjazdy do Rybnika i Wodzisławia czy punkty zrobione z zespołami, które zameldowały się ostatecznie w czołówce stawki. Każdy musiał się z nami liczyć i – pomimo rozczarowania, którego nie uniknęliśmy – możemy być równocześnie zadowoleni z pewnych kwestii – dodaje trener Tempa, które sposobi się obecnie do występów w V lidze.