Jedna jaskółka wiosny nie czyni
Po domowym przełamaniu z najsłabszą w II-ligowej stawce Skrą Częstochowa, piłkarze Podbeskidzia zawitali na wyjazdową batalię z Wisłą Puławy. Poprzeczka w tym przypadku powędrowała nieco wyżej.
Forma "Górali" pozostawia wciąż wiele do życzenia, a gubienie punktów pozostaje II-ligową normą. Taki scenariusz stał się faktem, mimo iż Podbeskidzie jako pierwsze strzeliło dziś gola. Mowa o 37. minucie - podaniu Pawła Czajkowskiego i finalizacji głową Marcina Biernata.
Podopieczni Krzysztofa Brede byli do tego momentu drużyną częściej stwarzającą zagrożenie. Aktywnością z przodu wykazywali się m.in. Lucjan Klisiewicz oraz Matej Mršić, których próby mogły przynieść powodzenie. Od czasu do czasu piłkarze z Puław się odgryzali, by w 45. minucie swego dopiąć. Z roli kapitana wybornie wywiązał się Kamil Kargulewicz, który strzałem z dystansu zaskoczył Konrada Forenca.
Losy meczu rozstrzygnięcia doczekały się w drugiej połowie, która z perspektywy Podbeskidzia wypadła "blado". W 57. minucie doszło do zamieszania w bliskości bramki gości, żaden z obrońców piłki w porę nie wyekspediował, dopadł do niej za to Bartosz Guzdek, który wprawił kibiców Wisły w euforię. Jakiekolwiek wysiłki bielszczan, by odpowiedzieć były nieporadne. Dopiero w 90. minucie Mateusz Ziółkowski otrzymał podanie od Szymona Gołucha, ale bramkarz puławian Jan Szpaderski paradą zapobiegł remisowi.