Już bez Rolanda Gergye, tylko z jednym rozgrywającym Radosławem Gilem i wedle niepotwierdzonych doniesień zmagającym się z urazem liderem drużyny pod względem zdobywania punktów Jakem Hanesem do wyjazdowego starcia przystąpił bielski zespół. Perturbacje te niczego dobrego nie wróżyły, nawet w obliczu osłabień po stronie rywala.

Otwarcie meczu to mimo wszystko zaskoczenie, bo co rusz błędy w ataku popełniali jastrzębianie. Wynik oscylował dzięki temu wokół remisu, co zmianie uległo, gdy po pomyłce Mateusza Zawalskiego i zbiciu Rafała Szymury w kontrze podopieczni Marcelo Mendeza doczekali się przewagi 13:9. Zanim set upłynął zdążyli ją solidnie powiększyć, w czym i spora zasługa bielszczan.
 


Kiedy skutecznie na 6:5 zaatakował Konstanin Cupkovic, a Zawalski zablokował Jana Hadravę na 12:11, można było mieć nadzieję, że BBTS podejmie rękawicę w batalii z faworytem. Ten jednak włączył wyższy bieg. W ataku i bloku pokazał się Jakub Macyra, zagrywkę dołożył Rafał Szymura i w oka mgnieniu miejscowi odskoczyli na w pełni komfortowe 18:14. Ich triumf przypieczętowały akcje na siatce, jakie wykonał Moustapha M'Baye.

Partia następna to już formalność. Błąd wystawy Gila dał ekipie Jastrzębskiego Węgla prowadzenie 5:2, a uderzenie w aut Konrada Formeli - 9:4. I choć bardzo dobre wejście zaliczył Jakub Urbanowicz, który skończył 5 na 7 prób w ataku, a dzielnie wspierał go Daulton Sinoski, to przyjezdni niewiele w ogólnym rozrachunku mieli do powiedzenia.

Jastrzębski Węgiel - BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:17, 25:19, 25:19)

BBTS:
Gil, Zawalski, Sinoski, Formela, Woch, Cupkovic, Teklak (libero) oraz Fijałek (libero), Urbanowicz, Puczkowski
Trener: Kapelus