Główni konkurenci w walce o uniknięcie degradacji zgromadzili w 27. meczach po 18 punktów. O ile bilans LKS-u Leśna w odniesieniu do meczów domowych i wyjazdowych nie budzi szczególnych emocji, tak zgoła odmiennie jest w przypadku beniaminka. Bory wciąż czekają na to, by w debiutanckim sezonie w lidze okręgowej... wygrać przed własnymi kibicami. Nie udało się to zespołowi z Pietrzykowic już 13-krotnie, tylko po czterech spotkaniach jako gospodarze dopisali „oczko” do ogólnego dorobku. Skąd ta niemoc? – Nasze boisko jest dosyć specyficzne. Bardzo poprawiła się jego jakość, ale jest długie i wąskie. Dużo gramy skrzydłami, więc na własnym boisku ten element gry mamy utrudniony. A wpływ na wyniki widać wyraźnie – twierdzi Tomasz Fijak, szkoleniowiec futbolistów Borów.

Całkiem realne jest to, że mistrz A-klasy z poprzedniego sezonu przełamie niemoc w niedzielne popołudnie, a wówczas bardzo przybliży się do pozostania w „okręgówce”, które może stać się faktem zaledwie przy jednej domowej wygranej. – Zagramy z nożem na gardle. Dla obu ekip to mecz o życie. Chcemy się do niego przygotować w stu procentach. Miejmy nadzieję, że się przełamiemy w kluczowym momencie sezonu – bojowo podkreśla trener drużyny z Pietrzykowic.

Rywalizacja Borów z LKS-em Leśna rozpocznie się w niedzielę 11 czerwca o godzinie 14:00. Jesienią padł remis 1:1 w bezpośredniej konfrontacji, co oznacza, że sukces którejś z drużyn równoznaczny będzie z zakończeniem sezonu przynajmniej na 14. miejscu w tabeli.