
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Jesienna nostalgia. Takich spotkań brakuje
24 października 2004 roku, a więc niemal dokładnie 15 lat temu Koszarawa Żywiec podejmowała na własnym stadionie Wisłę Kraków.
Wówczas rozgrywki pucharowe miały zupełnie inną formułę aniżeli obecnie. Zespoły, który przeszły rundę wstępną i I rundę trafiały do jednej z ośmiu grup, które liczyły po cztery zespoły. Żywiecka Koszarawa dzięki wygranej nad Polarem Wrocław znalazł się w grupie 1. z takimi drużynami jak: Szczakowianka Jaworzno, Tłoki Gorzyce oraz Wisła Kraków. To właśnie od starcia z tymi ostatnimi jutro minie 15 lat.
Już sam skład obu ekip wzbudza pewną nostalgię. W bramce Koszarawy Sławomir Szymala, obecny szkoleniowiec LKS-u Bestwina. Na boku obrony Maciej Żak, opiekun ekipy z Czańca. W pomocy szarżował Bartosz Woźniak. Trener Górala Żywiec w 72. minucie został zmieniony przez trenera Beskidu Andrychów, Macieja Mrowca. A po drugiej stronie? Henryk Kasperczak posłał do boju najsilniejszy skład krakowian. Radosław Majdan, Maciej Stolarczyk, Marcin Baszczyński, Tomasz Kłos, Tomasz Frankowski czy Maciej Żurawski – tych nazwisk przedstawiać nie trzeba.
"Wisła niemiłosiernie męczyła się w Żywcu z Koszarawą" – tak relacjonowała to spotkanie oficjalna strona klubu z Krakowa. Zainteresowanie meczem było ogromne - na stadionie ludzi zjawiło się grubo powyżej nominalnej pojemności, zajęty był każdy dach, każde okno i każdy balkon w okolicy. "Biała Gwiazda" żywiecką defensywę złamała dopiero tuż przed zejściem do szatni na przerwę. Po rzucie wolnym z okolic narożnika pola karnego w wykonaniu Marka Zieńczuka Szymala próbował piąstkować piłkę, jednak uczynił to tak niefortunnie, że ta wpadła pod poprzeczkę bramki żywieckiego zespołu. W 57. minucie dobrą okazję dla Koszarawy zmarnował Woźniak, który otrzymawszy prostopadłą piłkę na czystą pozycję nie zdecydował się w pierwszym kontakcie na strzał. Wynik spotkania Wisła ustaliła niespełna 10 minut później po ładnej akcji duetu Żurawski-Frankowski, zwieńczoną trafieniem tego drugiego.
– Każda konfrontacja z mistrzem Polski jest wielkim przeżyciem dla trenera i zawodników takiego klubu jak Koszarawa. Dziękuję zatem trenerowi Kasperczakowi za ciepłe słowa i Wiśle, że poważnie potraktowała to spotkanie. Cieszymy się, że nie byliśmy tylko tłem. Gdyby pierwsza bramka padła po ładnej akcji, łatwiej byłoby się nam z tą stratą pogodzić. Trudno, błędy się zdarzają – przyznał po starciu ówczesny trener Koszarawy, Marek Piotrowicz
Mimo iż Koszarawa dwukrotnie musiała uznać wyższość Wisły Kraków (w rewanżu 0:4), to i tak żywczanie z 2. miejsca wyszli z grupy, dzięki dwóm wygranym nad Tłokami Gorzyce i dwóm remisom ze Szczakowianką. W 1/8 finału obecny przedstawiciel Ligi Okręgowej Skoczowsko-Żywieckiej trafił na kolejną uznaną markę, Koronę Kielce. W Żywcu padł remis 2:2, a w rewanżu Korona zwyciężyła 2:1 i Koszarawa zakończyła swój piękny marsz po marzenia.
Można więc rzec "ach, to były czasy", no bo cóż, czasem przyjemnie jest powspominać w długie jesienne wieczory. Ciekawe jednak, czy za kolejne 15 lat również zobaczymy na ławkach trenerskich tylu obecnych zawodników którejś z beskidzkiej drużyny, co z Koszarawy sezonu 2004/2005.
Już sam skład obu ekip wzbudza pewną nostalgię. W bramce Koszarawy Sławomir Szymala, obecny szkoleniowiec LKS-u Bestwina. Na boku obrony Maciej Żak, opiekun ekipy z Czańca. W pomocy szarżował Bartosz Woźniak. Trener Górala Żywiec w 72. minucie został zmieniony przez trenera Beskidu Andrychów, Macieja Mrowca. A po drugiej stronie? Henryk Kasperczak posłał do boju najsilniejszy skład krakowian. Radosław Majdan, Maciej Stolarczyk, Marcin Baszczyński, Tomasz Kłos, Tomasz Frankowski czy Maciej Żurawski – tych nazwisk przedstawiać nie trzeba.
"Wisła niemiłosiernie męczyła się w Żywcu z Koszarawą" – tak relacjonowała to spotkanie oficjalna strona klubu z Krakowa. Zainteresowanie meczem było ogromne - na stadionie ludzi zjawiło się grubo powyżej nominalnej pojemności, zajęty był każdy dach, każde okno i każdy balkon w okolicy. "Biała Gwiazda" żywiecką defensywę złamała dopiero tuż przed zejściem do szatni na przerwę. Po rzucie wolnym z okolic narożnika pola karnego w wykonaniu Marka Zieńczuka Szymala próbował piąstkować piłkę, jednak uczynił to tak niefortunnie, że ta wpadła pod poprzeczkę bramki żywieckiego zespołu. W 57. minucie dobrą okazję dla Koszarawy zmarnował Woźniak, który otrzymawszy prostopadłą piłkę na czystą pozycję nie zdecydował się w pierwszym kontakcie na strzał. Wynik spotkania Wisła ustaliła niespełna 10 minut później po ładnej akcji duetu Żurawski-Frankowski, zwieńczoną trafieniem tego drugiego.
– Każda konfrontacja z mistrzem Polski jest wielkim przeżyciem dla trenera i zawodników takiego klubu jak Koszarawa. Dziękuję zatem trenerowi Kasperczakowi za ciepłe słowa i Wiśle, że poważnie potraktowała to spotkanie. Cieszymy się, że nie byliśmy tylko tłem. Gdyby pierwsza bramka padła po ładnej akcji, łatwiej byłoby się nam z tą stratą pogodzić. Trudno, błędy się zdarzają – przyznał po starciu ówczesny trener Koszarawy, Marek Piotrowicz
Można więc rzec "ach, to były czasy", no bo cóż, czasem przyjemnie jest powspominać w długie jesienne wieczory. Ciekawe jednak, czy za kolejne 15 lat również zobaczymy na ławkach trenerskich tylu obecnych zawodników którejś z beskidzkiej drużyny, co z Koszarawy sezonu 2004/2005.