Frustracja wśród kibiców Podbeskidzia po tym spotkaniu jest jak najbardziej uzasadniona. W obecnej sytuacji ich drużyna jak tlenu potrzebuje każdego kompletu punktów, a tu okazja ku temu była na wyciągnięcie ręki. Stwierdzić, iż była to kompromitująca porażka, to jak nie powiedzieć nic. Styl gry Podbeskidzia był żenujący, zawodnicy biegający jakby z obciążeniem, a ponadto problemy w ofensywie z kreowaniem sytuacji lub ich finalizacją. To nie mogło się udać, nawet grając w przewadze... 

 

Już od 8. minuty gospodarze musieli gonić wynik. Sędzia wskazał na "wapno" po zamieszaniu w polu karnym Podbeskidzia po rzucie rożnym. Do stojącej piłki podszedł Rafał Niziołek i umieścił ją w siatce. Niedługo później, bo w 22. minucie zawodnik Odry Artur Pikk ujrzał czerwoną kartkę za brutalny faul na Maksymilianie Sitku. Wydawało się, iż to napędzi Górali do odrabianie straty. Najlepszą okazję ku temu miał wspomniany Sitek, który w 36. minucie groźnie uderzał z okolic "16". 

 

Optyczna przewaga w tym spotkaniu należała do Podbeskidzia o czym świadczy fakt 70-procentowego posiadania piłki. W końcu potrafili oni jednak wykorzystać przewagę, także liczebną, i doprowadzić do wyrównania. W 69. minucie Jakub Kisiel płaskim strzałem wykorzystał dogranie od Sitka. Radość bielszczan trwała jednak raptem 120 sekund później. Odra odpowiedziała za sprawą trafienia Adriana Purzyckiego, który na gola zamienił dobrze rozegrany rzut wolny.

 

Jak się okazało, ta bramka ustaliła losy spotkania, a bielszczanie nie mieli argumentów i pomysłu, aby pokusić się o choćby punkt. Tym samym sytuacja Podbeskidzia w tabeli I ligi robi się coraz trudniejsza, a na horyzoncie bardzo trudne spotkanie z Motorem Lublin...