Występ nad Olzą główny pretendent do tytułu okrasił stosunkowo łatwym zdominowaniem tamtejszego Piasta. Najlepsze tego potwierdzenie to „czteropak”, jaki gospodarze musieli dziś przyjąć. W 17. minucie Volodymyr Varvarynets otrzymał piłkę przed polem karnym, by po ziemi uderzyć nie do obrony dla Bartłomieja Oleksego. Golkiper ekipy z Cieszyna dokładnie kwadrans później znów ręce bezradnie rozkładał, bo zarówno on, jak i koledzy nie zapobiegli utracie kolejnych bramek. W 30. minucie Varvarynets zagrał na 5. metr do Krzysztofa Koczura, który doskonale wiedział, jak się zachować. Raptem 120. sekund później było „po wszystkim”. Bartłomiej Szołtys wykonał podanie wzdłuż linii bramkowej, gdzie usiłując ratować sytuację Dawid Rozenkiewicz odnotował „swojaka”. Pewni swego drogomyślanie rezultat ustalili po pauzie – konkretnie w minucie 71. Mateusz Bawoł skorzystał na wrzucie z autu, a gol zdobyty głową miał bezsprzecznie wyjątkowy kontekst, wszak strzelec kołyską uczcił wraz z drużyną powiększenie rodziny.

Błyskawica zatem Piasta rozgromiła, ale wcale kompletu stworzonych okazji nie zamieniała w łupy. Oleksy bronił m.in. strzały Patryka Szołtysa czy Eryka Rybki, gdy gospodarze nie mieli już złudzeń na zatrzymanie lidera „okręgówki”. W końcówce podopieczni Kamila Sornata mogli dać swoim kibicom chwilę radości, lecz Jakub Jeleń nieznacznie się pomylił przy próbie lobowania Mateusza Pońca. Taką okoliczność miał zresztą po stosunkowo prostym błędzie „w tyłach” Łukasza Halamy.

– Szczerze to pierwszy cel w postaci awansu właściwie mamy wykonany, ale na tym nie zamierzamy poprzestać. Obowiązkiem przy takiej sytuacji, jaką stworzyliśmy sobie w tabeli, jest tę ligę wygrać – podkreśla Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec Błyskawicy.