Za sobą ma udany sezon w barwach I-ligowych Wigier Suwałki. Marzy jednak o tym, by ponownie grać w piłkarskiej ekstraklasie. Podczas okresu wolnego od zajęć treningowych rozmawialiśmy w naszej STREFIE WYWIADU z Kamilem Adamkiem, byłym napastnikiem Podbeskidzia, a w przeszłości znakomitym snajperem znanym z boisk klasy okręgowej.

adamek_kamil SportoweBeskidy.pl: Nastrój chyba Ci dopisuje po zakończonym niedawno sezonie? Kamil Adamek: Jak najbardziej. Można powiedzieć, że prawie w pełni był to udany sezon dla mnie. Bramek trochę strzeliłem (8 w I lidze – przyp. red.), a przecież przychodziłem do Suwałk już w trakcie sezonu. Zadebiutowałem jesienią z Zagłębiem Lubin i zaprezentowałem się korzystnie. To pomogło, bo trener na mnie stawiał. Z początku zespół płacił frycowe jako beniaminek I ligi, ale w miarę upływu czasu zaczęliśmy wygrywać regularnie. Fajnie, że dostałem swoją szansę. I to nawet dwukrotnie. Mogłem znaleźć się w Tychach, ale ostatecznie nie zostało osiągnięte porozumienie między GKS-em a Drzewiarzem, z którego byłem wypożyczany. Z Wigrami poleciałem zimą na obóz, ale miałem pewne zaległości treningowe po kontuzji. Trener Kaczmarek jednak to mnie wstawił do wyjściowego składu podczas pierwszego meczu o punkty. Mam nadzieję, że choć trochę odwdzięczyłem się.

SportoweBeskidy.pl: Nie miałeś wątpliwości, czy skorzystać z propozycji klubu z tak odległego regionu od Beskidów? K.A.: Oczywiście, że miałem. Nie do końca wiedziałem nawet gdzie to jest (śmiech). Po czasie mogę stwierdzić, że nie żałuję. Chciałem zagrać jak najlepszy sezon i nie brakowało naprawdę niezłych meczów w moim wykonaniu. Wiem, że bramek na moim koncie powinno być więcej. Nawet co najmniej raz tyle. Pamiętam taki mecz z Widzewem, w którym strzeliłem dwa gole, a poza tym... marnowałem sytuację za sytuacją. Trafiłem do najlepszej „11” kolejki, choć akurat niekoniecznie wtedy na to zasłużyłem.

SportoweBeskidy.pl: A twój ulubiony przeciwnik to chyba GKS Katowice? K.A.: Zawsze lubiłem grać przeciwko tej drużynie, ale nie wiem z czego to wynika. GKS-owi strzeliłem bramkę jesienią, wiosną również, a już wcześniej uczyniłem to w barwach Kolejarza Stróże. Czasem tak jest, że z jakimś rywalem gra się lepiej. Słyszałem, że drugim trenerem GKS-u Katowice został Ireneusz Kościelniak, którego poznałem podczas jednego z moich powrotów do Drzewiarza Jasienica, ale wówczas nie widział dla mnie miejsca w składzie. Może będzie okazja, aby się przypomnieć (śmiech).

ENERGETYK ROW RYBNIK - KOLEJARZ STROZE SportoweBeskidy.pl: Kamil Adamek i ekstraklasa? K.A.: Chciałbym wrócić do ekstraklasy. Gra się tu bardziej inteligentnie, bo w I lidze jest dużo walki i ze względu na fizyczne predyspozycje jest mi trudniej. Boiska nie są też takie, jak w ekstraklasie. Ekstraklasa to mój cel najważniejszy. Patrząc na klasę rozgrywkową zrobiłem mały krok w tył, chciałbym wykonać w końcu dwa do przodu. Fajnie natomiast było spędzić cały sezon w Suwałkach. Warunki są tam, jak na I ligę rewelacyjne. Wszystko jest na właściwym miejscu, w zespole panuje dobra atmosfera. Czułem ogromne wsparcie na każdym kroku i to, że uwierzono w moje umiejętności.

SportoweBeskidy.pl: Wielu kibiców wspomina cię z czasów Podbeskidzia... K.A.: Bardzo miło wspominam okres spędzony w Bielsku-Białej. Czuję sentyment do Podbeskidzia, bo to mój pierwszy klub, w którym na poważnie miałem szansę zaistnieć w piłce. Wiem, że kibice chcieli, abym został. Stało się inaczej, ale kto wie – fajnie byłoby wrócić w rodzinne strony.

SportoweBeskidy.pl: Jesteś dziś lepszym zawodnikiem niż z czasów Podbeskidzia, czy Korony? Czujesz, że zrobiłeś postępy? K.A.: Na pewno mam większe doświadczenie, ogranie boiskowe. Pograłem trochę w I lidze i ten czas oceniam pozytywnie. Nie mnie to oceniać, ale sądzę, że jestem lepszym napastnikiem. Chciałbym dostać szansę w ekstraklasie. Pracuję ciężko nad tym, żeby trochę się niektórym przypomnieć (śmiech). Nie zmieniło się moje pozytywne nastawienie. Do gry pochodzę, jak widać, profesjonalnie. Nawet w okresie wolnym od rozgrywek trenuję według indywidualnych zaleceń. Wiem, jak jest to ważne.

PODBESKIDZIE - SLASK WROCLAW SportoweBeskidy.pl: Widziano cię ostatnio na meczu a-klasowego Morcinka Kaczyce. Tam zaczynałeś, na boisku położonym kilkanaście metrów od twojego domu rodzinnego. Wróciły wspomnienia? K.A.: To były fajne czasy, gdy co mecz trafiało się do siatki (śmiech). Robiłem po prostu swoje i nie zastanawiałem się co będzie dalej, choć oczywiście gdzieś to pojawiało się w moich marzeniach. Wracając do samego meczu Morcinek wygrał 6:0, nieźle zagrał mój brat Marcel, a ja mogłem spotkać się ze znajomymi. Rozmawiałem też z moim pierwszym trenerem Jackiem Mercało. Było więc trochę wspominania dawnych czasów.

SportoweBeskidy.pl: Co dalej? K.A.: Jesteśmy „po słowie” z Wigrami. Klub ten chciałby mnie wykupić, choć dużo zależy od tego, czy będę miał oferty z ekstraklasy. W Suwałkach spędziłem już trochę czasu i czułem się tam, jak u siebie w domu. To spokojne miasteczko, nie ma żadnego niepotrzebnego „ciśnienia” na wynik. Jako beniaminek mogliśmy nawet finiszować na 5. miejscu, szkoda przegranej w ostatnim meczu sezonu. Sam fakt, że mogłem dużo grać dla mnie jest najistotniejszy.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. K.A.: Dziękuję i pozdrawiam czytelników portalu.

Rozmawiał: Marcin Nikiel