Oba zespoły postawiły w niedzielne popołudnie na ofensywę. Efekt? Już po kwadransie wymieniły się ciosami. W 2. minucie goście dopuścili się niedokładnego wyekspediowania futbolówki, co skrzętnie wykorzystał Szymon Stawowczyk. Odpowiedź wiślan nastąpiła w 14. minucie. Seweryn Tatara odegrał górną piłkę do Szymona Płoszaja, który zainicjował – jak się później okazało – obfite indywidualne konto strzeleckie. Ponownie po bramce Smrek i WSS zaliczyli stosownie w 25. i 39. minucie. Na trafienie Marcina Pośpiecha, w następstwie dalekiego zagrania Deiversona Limy pomiędzy wiślańskich defensorów, odpowiedział z najbliższej odległości Płoszaj. Kolejność zdobywanych goli uległa za to zmianie tuż przed pauzą. Tatara uderzył w słupek, ale dobijając egzekucji dokonał Tymoteusz Pilch.

Scenariusz z pierwszej połowy wraz z okolicznościami towarzyszącymi jasno nakreślały przebieg rywalizacji po zmianie stron. – Już po mniej więcej kwadransie w piłkę za bardzo grać się nie dało. Rywalizacja toczyła się w błocie, przez co było dużo dłuższych podań, pojedynków „1 na 1” i nieprzewidzianych zdarzeń. Zrobił się nam klasyczny mecz błędów – komentuje Tomasz Wuwer, szkoleniowiec zespołu z Wisły.
 


Tym niemniej w 62. i 64. minucie niedzielni konkurenci znów lokowali piłkę w siatce na przemian. Wynik 4:2 dla WSS to zasługa najładniejszej akcji spotkania – wymiany podań w trójkącie pomiędzy Dawidem Mazurkiem, T. Pilchem i Tatarą, który pokonał Rafała Pępka. Kontakt gospodarze złapali, gdy Dominik Górny przytomnie dobił strzał Limy z rzutu wolnego. Kiedy natomiast w 78. minucie hat-tricka mocnym uderzeniem z powietrza skompletował Płoszaj, skalp wiślańskiej drużyny zdawał się oczywistym zakończeniem. Beniaminek miał jednak coś przeciwko... – Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, zaryzykowaliśmy i to się nam opłaciło, bo doprowadziliśmy do remisu – mówi Piotr Jaroszek, szkoleniowiec Smreka, odnosząc się do rzutu karnego Stawowczyka po faulu na Rianie Machado w 85. minucie oraz wyrównaniu Victora Schuliosa nie bez pomocy ze strony Kacpra Fiedora.

Podział punktów w hokejowym rozrachunku 5:5? Pewnie ziściłby się, ale na wysokości zadania stanęli w doliczonym przez sędziego czasie rezerwowi Bartosz Buszka Kacper Kiraga, jak również... niezawodny bohater Płoszaj w szeregach WSS. Snajper dołożył kolejną dziś bramkę przy istotnym udziale dogrywających mu pomocników desygnowanych na murawę przez trenera Wuwera. – W głowach pojawiła się myśl o zwycięstwie, gdy w końcówce wyrównaliśmy. Zapłaciliśmy frycowe, bo z perspektywy tego, co się wydarzyło należało szanować ciężko wywalczony remis – żałuje trener reprezentanta Żywiecczyzny.