
Piłka nożna - III liga
Kasa i Narodowy nie kuszą
Równolegle do futbolowych zmagań ligowych ruszyła pucharowa rywalizacja na szczeblu podokręgów. W zgodnej opinii zainteresowanych nie ma jednak ona takiego prestiżu.
– Jesteśmy bliżej wyjazdu do stolicy i zagrania na Stadionie Narodowym – tak jeden ze szkoleniowców w beskidzkim regionie skomentował nam w ubiegłorocznej edycji pucharowej wygraną swojego zespołu na wstępie przygody z rozgrywkami. Jak wiadomo droga do finału Pucharu Polski na poziomie ogólnokrajowym jest kręta, wyboista i długa. Najpierw trzeba triumfować na szczeblu podokręgu, następnie wojewódzkim – po drodze zdobywając premię rzędu 30 tysięcy złotych – aż wreszcie skonfrontować się kilkukrotnie z zespołami już nie amatorskimi...
Perspektywa pucharowej przygody wcale nie okazuje się tymczasem kusząca. W Pucharze Polski obejmującym beskidzki obszar do rywalizacji w sezonie 2018/2019 przystąpiło do tej pory niespełna 50 zespołów – 21 z podokręgu żywieckiego, 15 z podokręgu skoczowskiego i 10 z podokręgu bielskiego. Liczba ta ulegnie jeszcze zwiększeniu – choć nieznacznie – gdy do gry włączą się w komplecie ekipy IV-ligowe oraz III-ligowy Rekord. Część zespołów, a mianowicie Orzeł Łękawica, Beskid Gilowice i Jeleśnianka Jeleśnia, pomimo wstępnego zainteresowania ostatecznie do walki nie przystąpiły. Ot, personalne niedostatki, względy organizacyjne, czy... zwyczajnie inne plany.
Puchar Polski dla drużyn niższego szczebla nie jest atrakcyjnym kąskiem. Perspektywa gry na Stadionie Narodowym w stolicy to niestety science-fiction. Nawet kasa zagwarantowana przez Śląski Związek Piłki Nożnej na horyzoncie pojawia się bardzo niewyraźnie. Niemal w każdym klubie myśli się przede wszystkim o tym, by jakoś koniec z końcem związać i dobrnąć do finiszu danej rundy rozgrywkowej w możliwie najlepszym stanie kadrowym.
A skoro na wstępie pojawiła się wypowiedź, to rozważając wątek pucharowy, niech inny głos całość podsumuje. – Liga jest dla nas najważniejsza i na niej zamierzamy się skupić. Kilku srok za ogon trzymać się na tym poziomie nie da.
Perspektywa pucharowej przygody wcale nie okazuje się tymczasem kusząca. W Pucharze Polski obejmującym beskidzki obszar do rywalizacji w sezonie 2018/2019 przystąpiło do tej pory niespełna 50 zespołów – 21 z podokręgu żywieckiego, 15 z podokręgu skoczowskiego i 10 z podokręgu bielskiego. Liczba ta ulegnie jeszcze zwiększeniu – choć nieznacznie – gdy do gry włączą się w komplecie ekipy IV-ligowe oraz III-ligowy Rekord. Część zespołów, a mianowicie Orzeł Łękawica, Beskid Gilowice i Jeleśnianka Jeleśnia, pomimo wstępnego zainteresowania ostatecznie do walki nie przystąpiły. Ot, personalne niedostatki, względy organizacyjne, czy... zwyczajnie inne plany.
Puchar Polski dla drużyn niższego szczebla nie jest atrakcyjnym kąskiem. Perspektywa gry na Stadionie Narodowym w stolicy to niestety science-fiction. Nawet kasa zagwarantowana przez Śląski Związek Piłki Nożnej na horyzoncie pojawia się bardzo niewyraźnie. Niemal w każdym klubie myśli się przede wszystkim o tym, by jakoś koniec z końcem związać i dobrnąć do finiszu danej rundy rozgrywkowej w możliwie najlepszym stanie kadrowym.
A skoro na wstępie pojawiła się wypowiedź, to rozważając wątek pucharowy, niech inny głos całość podsumuje. – Liga jest dla nas najważniejsza i na niej zamierzamy się skupić. Kilku srok za ogon trzymać się na tym poziomie nie da.