Walkower zamiast hitu

„Ciężko coś napisać więcej... pozostaje jedynie zostawić znicz w komentarzu” – wymowny wpis zamieszczony został w klubowych mediach społecznościowych Beskidu Brenna w następstwie tego, co zaszło w miniony weekend. Kibice emocjonujący się zmaganiami w skoczowskiej „Serie A” ze szczególną atencją wyczekiwali starcia lidera z Kończyc Małych z Beskidem właśnie. Do niego jednak w niedzielę nie doszło. Goście poinformowali, że na mecz się nie wybierają. Powód? Kadrowe ubytki uniemożliwiające udział w spotkaniu. Efekt jest taki, że lider pozostał na szczycie tabeli bez konieczności wychodzenia na boisko, istotnie zbliżając się do tytułu.

– To katastrofa dla całej ligi, że coś takiego ma miejsce. Postrzegam to jako nic innego, jak wypaczanie naszej ligowej rywalizacji – mówi w mocnych słowach Pavel Fukala, szkoleniowiec Błyskawicy Kończyce Wielkie. – Ekipa z Brennej jest przeciwnikiem wymagającym – jedynym, który nas na wiosnę pokonał, w dodatku na naszym boisku. Piłkarze Beskidu absolutnie mogli zdecydować więc o awansie – dodaje Czech.

Połówka i... tyle

Do meczu w Pruchnej w ledwie 9-osobowym składzie przystąpił LKS Rudnik. Jak można było się spodziewać, gospodarze w takich okolicznościach osiągnęli na boisku miażdżącą przewagę, a że byli nieskuteczni to na przerwę zawodnicy udali się przy „skromnym” 3:0 dla faworyta. I na tym zawody w Pruchnej finiszowały, wszak outsider zgłosił 3 kontuzje, a sędzia oznajmił koniec gry. – Byliśmy mocno zdegustowani, bo chcieliśmy grać dalej. Na mecz przyszli też kibice... Nie powinno coś takiego mieć miejsca – zauważa Ferdynand Gabryś, kierownik zespołu, który w okolicznościach dalekich od satysfakcjonujących dopisał do swojego dorobku 3 „oczka”.

Opisany obrót zdarzeń to kolejna wypływająca z pierwszego czerwcowego weekendu wątpliwa rekomendacja skoczowskiej A-klasy. – W Rudniku zimą dokonano wzmocnień i jak zapowiadał prezes klubu Darek Byrczek wszystko zmierzało ku lepszemu. Prawda jest jednak taka, że najczęściej zaciąg zawodników niekoniecznie z klubem jakoś szczególnie związanych tak się może skończyć. A że młodzi do piłki się nie garną, to doskonale wiemy. Nasz zespół juniorów na mecz w Zabłociu liczył niedawno 9 piłkarzy, a i tak w innych klubach jest jeszcze gorzej. Co będzie za parę lat? Trudno tu o optymizm – podkreśla Fukala.

Cukrownik już bez szans

Najciekawiej kształtowało się spotkanie otwierające 23. kolejką. W Chybiu marzący o doścignięciu czołowego duetu Cukrownik podejmował Błyskawicę Kończyce Wielkie, a więc drużynę, która zapracowała wynikami w rundzie rewanżowej na miano „rycerzy wiosny”. – Pojechaliśmy urwać punkty gospodarzom. Liczyliśmy na to, że po czwartkowym zaległym starciu z liderem będą odczuwać zmęczenie, a i może mniejsza determinacja da znać o sobie. Wykonaliśmy jednak przede wszystkim mocną pracę na boisku, co w połączeniu z błędami przeciwnika dało nam bramkowe zdobycze – opowiada trener gości, którzy do pauzy prowadzili 2:0 po dublecie Tomasza Warzechy. W 57. minucie w zamieszaniu piłkę do siatki skierował Szymon Stoły, co przybliżyło Błyskawicę do wartościowego wyjazdowego zwycięstwa. – Cukrownik podkręcił tempo, a my ratowaliśmy się długimi wybiciami. Dopiero w końcówce, już gdy rywal zdobył bramkę, obraz gry był spokojniejszy z perspektywy ławki trenera, bo potrafiliśmy dłużej utrzymywać się przy piłce i groźnie odpowiadać – klaruje nasz rozmówca.

Co ciekawe, gościom w sięgnięciu ostatecznie po 3 „oczka” nie przeszkodziły nawet absencje kadrowe. Obowiązkową pauzę z racji nadmiaru kartek zaliczyć musiał lider środka pola Przemysław Piekar, na ławce rezerwowych zasiadł awaryjnie m.in. oldboj Grzegorz Brychcy, a z konieczności rola lewego obrońcy powierzona została nominalnie rezerwowemu bramkarzowi. Nie przeszkodziło to w wyeliminowaniu Cukrownika z walki o „majstra”. – Szansę ta drużyna zaprzepaściła moim zdaniem już wcześniej serią remisów – oznajmia Pavel Fukala.

Co tam się wydarzyło?!

Widowisko przedniej urody zafundowali za to kibicom piłkarze z Pogórza i Pierśćca. Na to wcale się nie zapowiadało po bezbramkowej premierowej odsłonie. Na starcie drugiej Piotr Ćwielong „odczarował świątynię” Błękitnych, ale... kwadrans później przyjezdni mieli na koncie aż 3 trafienia. Gdy minął kwadrans kolejny rezultat drgnął nieznacznie, a pogórzanie przegrywali 2:3. Jednak w 77. minucie eks-kadrowicz ponownie oddał skuteczne uderzenie, by w samej końcówce radować się wraz z kolegami – w tym strzelającymi gole Marcinem BomskimPatrykiem Tyrną – przechyleniem szali wygranej na stronę wicelidera ligi.

– Meczu nie widziałem, ale fakt odrobienia strat przy niekorzystnym obrocie spraw świadczy, że LKS Pogórze to mocny zespół – dodaje trener ekipy z Kończyc Wielkich.

Wyniki 23. kolejki:
Cukrownik Chybie – Błyskawica Kończyce Wielkie 1:3 (0:2)
LKS Pogórze – Błękitni Pierściec 5:3 (0:0)
LKS '99 Pruchna – LKS Rudnik 3:0 (3:0), mecz zakończony po I połowie z powodu zdekompletowania drużyny z Rudnika
Orzeł Zabłocie – Strażak Dębowiec 1:4 (0:2)
Iskra Iskrzyczyn – Strażak Pielgrzymowice 3:0 (1:0)
LKS Kończyce Małe – Beskid Brenna 3:0, walkower – drużyna gości nie dojechała na mecz

TABELA/TERMINARZ