Już pierwsza połowa wskazała na spory poziom piłkarskich emocji w sobotnie popołudnie. Częściej ofensywnymi zapędami wykazywali się gospodarze. Dawid Mazurek z dystansu ostemplował słupek, wiślanie domagali się też podyktowania „11” po starciu z udziałem Wojciecha Małyjurka w obrębie pola karnego. Swego dopięli w 26. minucie. Z boku przed bramkę dograł Małyjurek, a bezwzględnej finalizacji dokonał Sebastian Juroszek. – Brakowało nam trochę szczęścia. Mogliśmy do przerwy mieć wynik znacznie dla nas korzystniejszy – twierdzi szkoleniowiec WSS Patryk Pindel.

Tymczasem nie dość, że ekipa z Wisły prowadzenia nie podwyższyła, to i nawet skromnej zaliczki nie zachowała. W 38. minucie ręką w „16” zagrał Jakub Marekwica, uwadze sędziego to nie umknęło, a sprawiedliwość wymierzył Ireneusz Jeleń. Wydawało się, że może okazać się to zwrotnym momentem pucharowej batalii, ale zawodnicy Piasta z tego kierunku zboczyli... – W mecz weszliśmy nieźle, ale swoją niefrasobliwością pozwoliliśmy przeciwnikowi się rozpędzić – klaruje Kamil Sornat, trener przyjezdnych.

W 50. i 56. minucie gospodarze wykonali ważny krok do wygranej. Mazurek po rykoszecie zaskoczył Romana Nalepę, lobem pokonał go z kolei po doskonałej asyście Tymoteusza Pilcha. Mniej więcej od godziny meczu zarysowała się przewaga Piasta, który stwarzał realne zagrożenie w obrębie „świątyni” WSS. Ze skutecznością było jednak na bakier. Dominik Broda nie zamknął akcji zespołowej, Paweł Seremak z 5. metrów głowa przeniósł piłkę nad poprzeczką, zaś obok słupka po minięciu golkipera rywala strzelił Jakub Jeleń. Dopiero w 89. minucie cieszynianie za sprawą J. Jelenia o gola kontaktowego się pokusili. Ale na więcej stać ich nie było. W dodatku w 93. minucie Patryk Tyrna dośrodkował z rzutu rożnego, a Szymon Dudela głową zapewnił wiślańskiemu zespołowi awans.

– Nie był to dla nas łatwy mecz. Zaczęliśmy go dobrze, później mieliśmy różne fragmenty, ale koniec końców efekt jest taki, jakiego oczekiwaliśmy – nadmienia Pindel.