Beskid od startu narzucił swój styl gry, a spora liczba zaczepnych akcji znalazła przełożenie na wynik. W 23. minucie otwarcia wyniku dokonał Kacper Zątek, którego idealnie obsłużył Mieczysław Sikora. Goli mogli gospodarze przed przerwą mieć na koncie więcej. W 29. minucie nieczysto w piłkę trafił Sikora, zaś w końcowym fragmencie odsłony Rafał Jacak obronił uderzenie Jakuba Krucka, a główka Zątka nie była precyzyjna.

Przy rezultacie „stykowym” nie można było przesądzać, że Beskid ekipę z Wisły pokona, ale po kwadransie od wznowienia gry taki scenariusz stał się niemal przesądzony. 56. minuta to „centra” Sikory z prawego skrzydła i feralna interwencja Jakuba Waleczka, po której Jacak sięgać musiał „za kołnierz”. Z kolei 59. minutę doskonałym strzałem w okienko okrasił J. Krucek, co rozwiało nadzieje wiślan, aby ze Skoczowa wyjechać z czymkolwiek dla siebie pozytywnym.

– Byliśmy bardzo podrażnieni tym, co wydarzyło się weekend wcześniej. Celem było odniesienie zwycięstwa za wszelką cenę i do tego skutecznie przez cały mecz dążyliśmy – zaznacza Bartosz Woźniak, szkoleniowiec triumfującego w święta Beskidu.