Nie było sensacji, a nawet małej niespodzianki na parkiecie w Rzeszowie. BBTS walkę z gospodarzami nawiązywał tylko fragmentami.

bbts_bielsko3 Wobec braku w składzie Jose Luisa Gonzaleza z powodów osobistych i choroby libero Michała Dębca szanse BBTS-u na korzystny wynik w Rzeszowie były mocno ograniczone. W całej okazałości potwierdził to premierowy set. Bielszczanie mieli ogromne problemy w przyjęciu zagrywki, co przekładało się na wszystkie pozostałe elementy siatkarskie. Pewni swego siatkarze Asseco Resovii tą część spotkania wygrali zdecydowanie 25:15. Najwięcej emocji wzbudziła druga partia. Podopieczni Piotra Gruszki podjęli w niej walkę. Gdy odskoczyli na 9:6 wydawało się, że są w stanie coś „ugrać”. Po drugiej przerwie technicznej właściwy rytm zyskali rzeszowianie. Wicemistrzowie Polski „odjechali” na 19:15, ale zryw przyjezdnych dał remis po 22:22. Na finiszu kluczem okazała się koncentracja faworyta. Początkowa faza trzeciego seta miała podobny tok. Gdy dwoma asami serwisowymi pod rząd popisał się Wojciech Sobala, BBTS prowadził 12:9. Znów jednak większa liczba błędów bielszczan, w połączeniu ze skutecznością rzeszowian ze skrzydeł Rafała Buszka i Jochena Schoepsa sprawiły, że emocje w końcówce było, jak na lekarstwo.

Personalnie warto odnotować, że najlepiej punktującymi w szeregach BBTS-u byli w sobotę Kamil Kwasowski i Wojciech Ferens, którzy zgromadzili po 9 „oczek”. Słabo wypadł w ataku Bartosz Bućko, który skończył ledwie jedną z 11 prób na przestrzeni dwóch setów, w których zagrał. Mizerną, 15-procentową skuteczność przyjęcia perfekcyjnego wykazali się przyjmujący BBTS-u do spółki z Przemysławem Czauderną.

Asseco Resovia Rzeszów – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:15, 25:23, 25:19)

BBTS: Kwasowski, Pilarz, Sobala, Buniak, Bućko, Ferens, Czauderna (libero) oraz Kapelus, Neroj, Błoński Trener: Gruszka