Skoczowianie pokonali rywala na własnym terenie 2:1. To niespodzianka, choćby zważywszy na fakt, że nie tak wcale dawno ze Skoczowa punkty pewnie wywiozła inna drużyna ligowej „szpicy” Błyskawica Drogomyśl. – Borykaliśmy się wtedy z poważnymi problemami kadrowymi, teraz natomiast do swojej dyspozycji miałem 18-osobową kadrę. Ciężko więc te mecze tak naprawdę porównać – mówi Bartosz Woźniak, szkoleniowiec Beskidu.
 



Jak dodaje, jego podopieczni byli do trudnego boju optymalnie przygotowani. – Analizowałem dokładnie mecz Tempa z Błyskawicą, aby zobaczyć mocne i słabe strony naszego przeciwnika. Wiedzieliśmy, że zagramy z silnym zespołem, który nie będzie odpuszczał. I tak było. Nie jest przypadkiem, że Tempo walczy o mistrzostwo. Tym bardziej cieszy, że z tak dobrym rywalem sobie poradziliśmy – zaznacza Woźniak.

Konfrontacja w Skoczowie miała swój dodatkowy „smaczek”, a to głównie przez wzgląd na feralny finisz zmagań o Puchar Polski na szczeblu podokręgu, który łupem ekipy z Puńcowa padł w następstwie walkowera. Przełożyło się to na boisko, bo piłkarze obu drużyn nie odstawiali nóg. – To była męska walka, często na granicy faulu, natomiast dotyczy to obu stron. Ja cieszę się z tego, że zobaczyłem drużynę bardzo mocno zdeterminowaną. Cała otoczka tego meczu przypomniała mi trochę o derbach Górala z Koszarawą – dopowiada trener Beskidu.