- Muszę przyznać, że Podhalanka nie zasługiwała na porażkę w tym sparingu. Miał on wyrównany charakter z momentami, gdzie my dominowaliśmy, jak i zespół z Żywiecczyzny. Różnica była jednak taka, że byliśmy skuteczniejsi - przyznał z aprobatą dla rywala trener WSS-u, Patryk Pindel. 

 

Pierwsza połowa, mimo iż upłynęła bez goli, mogła podobać się postronnym kibicom. Sytuacji bramkowych, niemal od początku było sporo. Po stronie Podhalanki dwa razy sytuacji sam na sam nie wykorzystał Kacper Gąsiorek, swoją próbę odnotował także Mikołaj Stasica. Szczęścia zabrakło natomiast Patrykowi Semikowi, który "ostemplował" poprzeczkę. Jeśli chodzi o okazje wiślan, to w tym miejscu warto wyróżnić szansę Sebastiana Juroszka. Ten jednak przegrał pojedynek "oko w oko" z bramkarzem Podhalanki. 

 

Było więc jasne, że gole wiszą w powietrzu jednak te, po przerwie, strzelali tylko gracze WSS. W 50. minucie Paweł Leśniewicz skorzystał na prostopadłym dograniu i posłał piłkę do siatki. Kwadrans później Jakub Waleczek ustalił wynik meczu po celnej "główce" i dośrodkowaniu od Juroszka. Podhalanka miała okazje, aby odmienić losy spotkania, jednak w drugiej połowie najjaśniejszą postacią na boisku był golkiper z Wisły, Rafał Jacak. Popularny "Majdan" dwoił się i troił, aby zapobiec straty bramki i czynił to w kilku sytuacjach w sposób spektakularny. 

 

- Nie jesteśmy zadowoleni z wyniku. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, których nie wykorzystaliśmy. Jestem jednak pozytywnie zbudowany naszą grą, widać także poprawę w grze defensywnej, dlatego z optymizmem patrzymy w przyszłość - deklaruje Adrian Kopacz - trener Podhalanki.