Wystarczyło gospodarzom 5. minut, by swojego konkurenta z Hażlacha „napoczęli”. Dzieło to strzelca Jakuba Puzonia, podającego Artura Miłego i... pierwszej klarownej sytuacji Wisły. – Od początku piłką operowaliśmy lepiej i zyskaliśmy sporo komfortu wraz z szybkim golem. Później jednak zamiast kontynuacji naszej gry po zdobyciu prowadzenia, nadziewaliśmy się na kontry rywala – opowiada Krzysztof Dybczyński, trener zespołu ze Strumienia, który jednak na przerwę schodził w nastrojach wyśmienitych. W 42. minucie Puzoń został „dziubnięty” w polu karnym przez Szymona Wawrzyczka, co pomścił strzałem „z wapna” Marcin Urbańczyk.

– Na drugą połowę wychodziliśmy w poczuciu beznadziei, bo mając na koncie gole, których spokojnie mogliśmy uniknąć. Na tym nasze problemy się niestety nie skończyły – analizuje szkoleniowiec gości Tomasz Matuszek, przywołując „cegłę”, jaką ukarany został stopujący kontrę Wisły – Marcel Gabzdyl. W personalnym osłabieniu Victoria... atakowała. Efektowny rajd przeprowadził Dawid Okraska, lecz w decydującym momencie stracił równowagę. Przed szansą stanął również Bartosz Żyła, ale jego strzał z 10. metra pewnie złapał Bartosz Grabowski. – Szkoda, bo determinacja i wola walki w zespole była, pomimo wszystkich okoliczności – dodaje Matuszek.

Wisła swojego rywala przetrzymała, by w 79. minucie zadać ostateczny cios. Zabójczy szybki atak to asysta Urbańczyka i egzekucja Miłego, po czym fakt srogiego rewanżu na beniaminku za jesienną przegraną stał się rzeczywistością.