Piłka nożna - IV liga
Kontrowersja goni kontrowersję
Zarówno w starciu przeciwko Odrze Wodzisław Śląski, jak i w ten weekend mierząc się z rezerwami tyskiego GKS-u na błędnych decyzjach sędziów straty ponieśli piłkarze „dwójki” Podbeskidzia.
– Nie mam w zwyczaju komentować pracy sędziów, ale po kluczowych decyzjach, jakie miały miejsce w Wodzisławiu i w ostatnim meczu nie można przejść wobec takiej sytuacji całkowicie obojętnie – rozpoczyna trener bielskich rezerw Adrian Olecki.
Przypomnijmy, że w meczu z Odrą bramkarz gości Krystian Wieczorek po zderzeniu z napastnikiem rywali leżał na murawie dobrych kilka sekund, zanim przeciwnik oddał strzał. Piłka w tym czasie opuściła pole karne i po dośrodkowaniu gospodarze zdobyli gola do pustej bramki. Objęli tym samym prowadzenie. – Sędzia tłumaczył się, że nie widział całego zajścia, choć wyraźnie sygnalizowaliśmy kontuzję bramkarza – opisuje Olecki.
Minionej soboty Wieczorek odbił uderzenie będące następstwem kornera, ale sędzia boczny stwierdził, że piłka przekroczyła linię bramkową. Był to klasyczny gol do szatni, zdobyty w 44. minucie i podwyższający zaliczkę tyszan na 2:0. – Mówimy o sytuacji nieprawdopodobnej, bo piłka znajdowała się jakieś 30 centymetrów od linii. Co z tego, że arbiter przeprosił nas już w przerwie meczu po wspólnym obejrzeniu nagrania z kamery, skoro bramki dla rywala cofnąć nie mógł – dopowiada szkoleniowiec IV-ligowej „dwójki” Podbeskidzia.
Po dwóch przywołanych porażkach z rzędu bielszczanie osunęli się na 5. miejsce w tabeli rozgrywek. – Zwłaszcza tego ostatniego spotkania możemy żałować, bo w ataku pozycyjnym wyglądaliśmy dobrze. Wysoko przegrywając zespół się nie poddał – ocenia nasz rozmówca.
Przypomnijmy, że w meczu z Odrą bramkarz gości Krystian Wieczorek po zderzeniu z napastnikiem rywali leżał na murawie dobrych kilka sekund, zanim przeciwnik oddał strzał. Piłka w tym czasie opuściła pole karne i po dośrodkowaniu gospodarze zdobyli gola do pustej bramki. Objęli tym samym prowadzenie. – Sędzia tłumaczył się, że nie widział całego zajścia, choć wyraźnie sygnalizowaliśmy kontuzję bramkarza – opisuje Olecki.
Minionej soboty Wieczorek odbił uderzenie będące następstwem kornera, ale sędzia boczny stwierdził, że piłka przekroczyła linię bramkową. Był to klasyczny gol do szatni, zdobyty w 44. minucie i podwyższający zaliczkę tyszan na 2:0. – Mówimy o sytuacji nieprawdopodobnej, bo piłka znajdowała się jakieś 30 centymetrów od linii. Co z tego, że arbiter przeprosił nas już w przerwie meczu po wspólnym obejrzeniu nagrania z kamery, skoro bramki dla rywala cofnąć nie mógł – dopowiada szkoleniowiec IV-ligowej „dwójki” Podbeskidzia.
Po dwóch przywołanych porażkach z rzędu bielszczanie osunęli się na 5. miejsce w tabeli rozgrywek. – Zwłaszcza tego ostatniego spotkania możemy żałować, bo w ataku pozycyjnym wyglądaliśmy dobrze. Wysoko przegrywając zespół się nie poddał – ocenia nasz rozmówca.