I wstydliwy z perspektywy bielszczan patrząc. Ich wyprawa do odległych Suwałk była nie lada wyzwaniem z racji pokonanych kilometrów, niestety jednak trwała o wiele dłużej, niż sam mecz włącznie z poprzedzającą go rozgrzewką i pożegnaniem z halą Suwałki Arena.

1 godziny i 19 minut potrzebowali siatkarze Ślepska Malow, by gości odprawić z kwitkiem. Nie pastwiąc się nad podopiecznymi Sergija Kapelusa nadmiernie, odnotować można, że premierowy set w ich wykonaniu był akceptowalny. Mocno atakował Jake Hanes i błyskawicznie BBTS odskoczył gospodarzom na 6:2. Zaskakujący scenariusz nie trwał długo, po raz ostatni bielski zespół prowadził w miarę komfortowo 10:8, gdy asem serwisowym popisał się Roland Gergye. W dalszej fazie seta przebłyski siatkarze spod Klimczoka mieli, vide bloki Wojciecha Sieka i Radosława Gila, ale bardziej znaczące były błędy własne - Hanesa w ataku czy dotykającego siatki Konrada Formeli, po których faworyt wygrał 25:21.
 


Jakiekolwiek wysiłki bielszczan w odsłonach następnych nie miały prawa powodzenia. Niewiele szkody czynili rywalom swoją zagrywką, sami - to już tradycja - nie radzili sobie w elemencie przyjęcia. Nadzieje ostatecznie rozwiane zostały w secie numer 3. Od stanu 8:6 w serii zagrywkę i atak zepsuł Hanes, ze środka chybił również Siek, a Formeli i Daultonowi Sinoskiemu "czapy" zakładał Bartosz Filipiak. Gdy rozgrywający suwałczan Matias Sanchez pole zagrywki opuszczał było 14:6. Zakończenie było tragiczne - kopiuj-wklej z meczów poprzednich.

Ślepsk Malow Suwałki - BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:21, 25:19, 25:15)

BBTS:
Siek, Gil, Gergye, Hanes, Zawalski, Cupkovic, Fijałek (libero) oraz Teklak (libero), Pujol, Hunek, Formela, Urbanowicz, Sinoski
Trener: Kapelus