Bielszczanom potężna stawka meczu wcale się nie udzieliła, bo to oni wywierali od startu presję na gospodarzach. Taka postawa jasno wskazywała na dążenia do objęcia prowadzenia. I już na wstępie zawodnicy Rekordu byli tego bliscy, oddając kilka strzałów, które efekt mogły przynieść. Jako pierwszy po kilkunastu sekundach dyspozycję golkipera Piasta sprawdził Łukasz Kubik. Niebawem czynili to po dwakroć Stefan RakićArtur Popławski, ale za każdym razem Michał Widuch zasługiwał na cokolwiek uzasadnione oklaski. Z dystansu próbował też trafić do celu Sebastian Leszczak, lecz jemu zabrakło precyzji. Lider? "Kąsał" rzadziej, ale gdy już, to bynajmniej nie pozostawał dłużny w ofensywie, by nadmienić o uderzeniach obijających słupek - Sebastiana Szadurskiego w 6. minucie i Breno Rosy w 10. minucie.
 



Drugi z fragmentów premierowej odsłony okazał się dla dobrze radzących sobie gości brzemienny w skutkach. W 12. minucie wzorcową akcję Piasta zwieńczył Dominik Śmiałkowski, otwierając licznik trafień w niedzielnym hicie. I cóż z tego, że już po 120. sekundach był remis po znakomitym strzale Leszczaka, skoro miejscowi wkrótce znów wykazali się wyborną skutecznością. Mowa o potężnym "ciosie" Mateusza Mrowca z 15. minuty i optymalnej kontrze z finalizacją Rafaela Cadiniego tuż przed gongiem oznajmiającym przerwę.

Jeśli sytuacja "rekordzistów" na półmetku konfrontacji była trudna, tak tuż po zmianie stron zrobiła się wybitnie skomplikowana. Gliwicki zespół, za sprawą dobitki autorstwa Bruno Gracy, podwyższył wynik na 4:1. Niemal natychmiast przyjezdni przystąpili do szturmu, ale przyznać trzeba, że defensywa przeciwnika prezentowała się nad wyraz solidnie. Widuch raz jeszcze wygrał pojedynek z Rakiciem, Pawła Budniaka blokowali defensorzy Piasta, a Kubik i Michał Marek kierowali swoje strzały ponad "świątynię"...

W 33. minucie spotkanie nabrało jednak rumieńców, bo Leszczak znalazł w końcu drogę do siatki. Rekord tempa nie zwolnił, wypracowując sobie wyborne szanse na "kontakt". Dla przykładu - w 36. minucie tylko refleks Widucha uchronił lidera przy strzale Marka z bliskiej odległości, minimalnie chybił za to Budniak. Na więcej obrońców mistrzowskiego tytułu nie było niestety stać, a złoto przyszło fetować Piastowi, który na sukcesie postawił pieczęć w postaci bramki Szadurskiego z 40. minuty.