Wydawało się, że kilka poważnych kadrowych ubytków będzie dla mistrzów Kazachstanu przeszkodą, aby uporać się z "rekordzistami". Te nadzieje jednakże okazały się z perspektywy ekipy z Cygańskiego Lasu płonne, która od startu rywalizacji znalazła się w opałach. Na wstępie doskonale z próbami konkurenta radził sobie Krzysztof Iwanek, ale nic do powiedzenia nie miał, gdy w 6. minucie błąd Stefana Rakicia wykorzystał Dedezinho. Bielszczanie - i tego odmówić im nie można - usiłowali "załapać się" na grę możliwie szybko. Tu natomiast kunsztem błysnął golkiper FC Semey Leo Higuita, broniący strzały Mikołaja ZastawnikaMatheusa. W 14. minucie owe szanse zemściły się, kiedy z bliska powtórnie do siatki przymierzył Dedezinho. Jakby tego było mało, premierową odsłonę zwieńczyło trafienie autorstwa Gabriela Candido, po którym sytuacja mistrzów Polski stała się na wskroś niewygodna.

O tym, że bielski zespół dziś na parkiecie nie czuł się komfortowo, zaświadczyła także połowa rewanżowa, która scenariusza meczu nie odmieniła. Kazachska defensywa prezentowała wyjątkową solidność, gdy tego było potrzeba na posterunku stał Higuita. Nie opłaciło się także ryzyko, jakie podjął szkoleniowiec Rekordu manewrem z Rakiciem w roli tzw. lotnego bramkarza. Dedezinho - bezwzględny "król polowania" podczas środowego starcia - popisał się nie lada indywidualnym wyczynem, uderzeniami z 34. i 39. minuty kończąc konfrontację z "czteropakiem".

W sobotę 30 listopada, na zakończenie turnieju Elite Round w Hiszpanii, spotkanie o nie mniejszej skali trudności dla bielskiej drużyny - z obrońcami trofeum i gospodarzami Illes Balears Futsal Palma.