Kryger: na szczycie trudniej jest pozostać
– Niektórzy mówią, że jest po mistrzostwie Polski, ale ja się z tym nie zgadzam – mówi szkoleniowiec futsalowego Rekordu, Adam Kryger, który ciekawego wywiadu udzielił portalowi SportSlaski.pl. Jego fragmenty poniżej.
- Co stało się w Katowicach? Bo nawet obserwujący ten mecz do końca tego nie wiedzą... Adam Kryger: Nieszczęście, tragedia? Dotychczas na teoretycznie słabszych rywali zespół wychodził zmotywowany i przygotowany, by zdobyć pewnie komplet punktów. Wydawało się, że jest tak samo. 20 minut gry w ogóle na nieszczęście nie wskazywało. Prowadziliśmy 2-0 i kontrolowaliśmy grę, a później straciliśmy pięć goli. Ale ostatnie cztery mecze w tym roku pokazały, że znaleźliśmy się na końcu rundy w jakimś dołku. W pewnym sensie dla nas wiadomym z tego względu, że zaczęliśmy sezon miesiąc wcześniej niż wszyscy, przytrafiły się też kontuzje, co sprawia z kolei, że ciężar gry nie rozkłada się na tylu zawodników, na ilu powinien. W Katowicach zwyczajnie nie było z czego „depnąć”. Trzeba przyznać, że mistrzowi Polski i tak doświadczonej drużynie, nawet w obliczu powyższego, coś takiego przytrafić się nie powinno.
- Rekord w tym sezonie nie zostanie mistrzem Polski? Wiele na to niestety wskazuje... A.K.: Niektórzy mówią, że jest po mistrzostwie Polski, ale ja się z tym nie zgadzam. Mamy jeszcze baraże czyli dwa dodatkowe mecze z Wisłą i na początku drugiej rundy starcie u siebie w sezonie zasadniczym. Wygrywając – zbliżymy się, poza tym Wisła też może się gdzieś potknąć. Sport nieraz pokazał, a my jesteśmy najlepszym tego przykładem, gdy strzeliliśmy gola na sekundę przed końcem meczu Ligi Mistrzów w Bielsku-Białej, że jest nie do przewidzenia. Przed nami przerwa świąteczna, czas spędzony z rodzinami, nowy rok i z nowym zapałem i energią przystąpimy do kolejnej fazy rozgrywek. Jeżeli z naszej strony zrobimy wszystko już nie na 100, a 120 procent, to wszystko jest w sporcie możliwe. Nie mam absolutnie myśli, że jest po mistrzostwie.
- Liga Mistrzów odbija się czkawką? A.K.: Żartobliwie można sobie wymyślać i dywagować – czy lepiej grać w Lidze Mistrzów czy teraz być na szczycie tabeli. Tego nie da się porównać i tak rozpatrywać, że bylibyśmy liderem, gdyby nie gra w Lidze Mistrzów. Wejść na szczyt to trudne zadanie. Rekord czekał na to 19 lat i w końcu spełniło się to marzenie. Ale potwierdza się, że trudniej pozostać na szczycie i potwierdzić swoją klasę sportową. Jak mówię – zostaliśmy doświadczeni kadrowymi problemami i nie na wszystko mamy wpływ. W końcówce części zawodników zwyczajnie brakło pary.
- To liga jest w tym sezonie mocniejsza czy mistrz Polski słabszy? A.K.: Rekord swoją słabość pokazał. Taki mecz, jak z Katowicami nie powinien się przydarzyć. Słabość wzięła się też z nieszczęścia, splotu niesprzyjających okoliczności. Faktycznie natomiast – zawodnicy, trenerzy, szkolenie, telewizja, kluby – troszkę drgnęło w tym naszym futsalu. Także za sprawą Rekordu, który prawie awansował do trzeciej rundy Ligi Mistrzów. Poziom wzrósł i mamy tego efekt. Praktycznie 8 drużyn schodzi na świąteczny odpoczynek z myślą o czwórce i walce o medale. My musimy sprawić, że futsal znów będzie nam sprawiał przyjemność. Rekord nie jest takim klubem, żebyśmy sobie tu kopali dla przyjemności i grali w środku tabeli. Renoma, organizacja, styl i marka Rekordu zobowiązuje do tego, by grać o najwyższe cele. Chcemy pokazywać, udowadniać, że to wciąż górna półka i ciągle idziemy do przodu.
Cały wywiad znaleźć można TUTAJ.